***
Od wizyty Ena Tao minęły już trzy dni. Tamtego dnia, gdy Ren zszedł na obiad, zachowywał się normalnie. Jego przyjaciele wiedzieli, iż o okazanie jakichkolwiek emocji bądź by dowiedzieć się przyczyny odwiedzin jego wujka mogli tylko pomarzyć, dlatego puścili tę sprawę w zapomnienie. Lecz nim Anna zapomniała, wpierw zrobiła mu wykład o zostawianiu biednej Pilici samej, ze sprzątaniem strychu,
Jako, że kalendarz powiadamiał naszych szamanów o 2 września, nastoletnia cześć szamanów wybrała się do szkoły. Deszcz dudnił w parapety a ciemne chmury zasłaniały dostęp słońca. To tak jakby pogoda chciała przyłączyć się do smutku i rozpaczy jakie towarzyszyły większości uczniów. Wizja przyszłych sprawdzianów czy odpytywań nie polepszały niczyich nastrojów, a jedyne co powodowało uczucie ciepła na sercu, było wspomnienie minionych wakacji, które niestety musiało ustąpić ukłuciu tęsknoty, bo przecież na kolejne piękne dwa miesiące nicnierobienia , muszą trochę poczekać. Na szczęście nauczyciele wiedząc, by mózg przeciętnego ucznia przestawił się na tryb nauki, musi minąć trochę czasu, dlatego pierwsze lekcje polegają na zapoznaniu z regulaminem i przywitaniem nowych uczniów. A tym bardziej, nauczyciel też człowiek, o czym czasami zapominają nawet oni sami i również chce jeszcze bez większych zadań spędzić następny tydzień, by nie wracać z pracy zmęczonym i mieć energie na poświęcenie czasu rodzinie czy swojemu hobby. Pewna grupka szamanów została rozdzielona do trzech różnych klas : Yoh, Anna, Morty – 2 B, Horohoro oraz Ren – 2 A, Tamao, Pilica, Chocolove – 1 D.* Dzięki zbiegu okoliczności wszystkie te trzy klasy kończyły w piątki o tej samej godzinie, dlatego teraz wszyscy, już w lepszych humorach zmierzają do domu.
Kimiko:
Wiatr, który tutaj wieje, zderza się z płachtami specjalnego stroju, jaki musiałam założyć na czas ceremonii, powoduje, iż lżejsze elementy materiału unoszą się. Jest to tradycyjna suknia, noszona przez Indianki z plemienia Path podczas ceremonii połączenia. Beżowa, prosta i długa aż do samej ziemi szata z długimi rozszerzanymi rękawami. W pasie mam przewiązany złoty sznur zakończony dwoma supełkami. Na szyi zawieszoną brązową chustę pokrytą srebrnymi symbolami, które mają na cel ochronę duszy osoby, która ją nosi.
Szczyt Góry Jedności jest płaski a na jego brzegach ustawione są wysokie, szare filary. Na samym środku, na trzech małych ołtarzykach wykutych w kamieniu leżą talizmany. Ustawiam się naprzeciwko nich i oddycham głęboko. Kilka dni poświęconych na oczyszczenie swojego umysłu i pojednanie się z naturą poprzez medytacje, ma zdać dzisiaj test. Metalowe bransoletki grzechoczą na moich dłoniach. Symbolizują one 12 metali, co oznacza, iż ceremonia odbywa się za zgodą Rady Szamanów.** Po raz ostatni rozglądam się. Widzę Silve i dwóch innych członków plemienia Path. Spoglądam też w dół, na mieścinę leżącą w dolinie a następnie mój wzrok nieruchomieje na talizmanach. Składam dłonie, splatając palce ze sobą, jak do modlitwy i opieram na nich podbródek. Zamykam oczy i przypominam sobie wszystkie regułki jakie musiałam przyswoić, po czym zaczynam je wypowiadać szeptem.
Yoh:
-Cheeseburgery ! Chodźmy na cheeseburgery! - mówię rozradowany, gdy usłyszałem o obiedzie, który mamy zjeść na mieście. Czuję na sobie wzrok Medium, więc kieruje tam swoje spojrzenie.
-Jesteście na diecie, koteczku. Pójdziemy tam, gdzie jest dużo zdrowsze jedzenie – oświadczyła obojętnym tonem blondynka po czym skończyła wiązać chustę wokół szyi. Dało się usłyszeć zbiorowy jęk, ponieważ zdrowego jedzenia mamy już po prostu dość, a w dodatku są to naprawdę małe porcje. Gdy idziemy w stronę jakiejś restauracji, którą poleciła nam Jun, mijamy bramę do Wesołego Miasteczka. Większość z nas po prostu przystanęła podziwiając Diabelski Młyn a następnie błagalnie spojrzeliśmy na blondynkę.
-Anno to może być ostatnia taka okazja, skoro rok szkolny się niedługo na dobre rozpocznie – powiedziała Pilica, która z maślanymi oczami przyglądała się atrakcją. Itako chwilę myślała i zmarszczyła brwi, w końcu westchnęła jakby podjęła pewną decyzje.
-Eh... Zgoda, ale jeżeli zaczniecie się obżerać wszystkimi słodyczami jutro będzie podwójny trening- powiedziała a na naszych twarzach wykwitł uśmiech a jej ostrzegawczy ton puściliśmy tym razem mimo uszu.
Silva:
Wszystkie talizmany unoszą się w powietrze i przez chwilę wydaje się, jakby świeciły czerwonym światłem. Kimiko rozkłada swoje ramiona, tak jakby gestem zapraszała je do siebie. Jedynym słowem, a właściwie imieniem, które zrozumiałem z jej słów, było „Shoichi”. Cóż, język staro szamański nie jest już nam dokładnie znany i funkcjonuje jedynie na starych zwojach. Demon, który do tej pory obserwował tę scenę stojąc obok swojej podopiecznej rozpłynął się w powietrzu. Chwilę nic się nie działo, nawet rudowłosa zamilkła. Ma zamknięte oczy a jej dwa warkocze unoszą się i wyglądają jakby tańczyły, pomimo bezruchu jaki zapanował a staliśmy przecież na szczycie góry. W pewnej chwili od samych stup niebieskooką zaczęła otaczać granatowa mgiełka oplatając ją jak wąż, który powoli wspina się na swoją ofiarę by potem zacisnąć swój ucisk i pozbawić ją tlenu. Takie skojarzenie wywołuje u mnie ciarki na całym ciele.
Ren:
-I to niby ma być straszne?- mamroczę pod nosem, mijając kolejny manekin owinięty w bandaże albo może papier toaletowy? Nie ważne. Dlaczego dałem się namówić na to całe Wesołe Miasteczko? Wzdycham i przechodzę obojętnie koło wielkiego pająka pokrytego długimi, czarnymi włosami z czerwonymi, błyszczącymi oczami, który wyskakuje obok mnie. Kto się tego boi? W tej samej chwili dochodzi do mnie dziewczęcy krzyk. Czuję jak ktoś na mnie wpada a gdy się odwracam widzę Pilice, która się chwieje jakby miała się zaraz przewrócić więc chwytam ją za łokieć a ta łapie równowagę.
-Dzięki Ren – mówi. Panuje tutaj półmrok oświetlany elektrycznymi świeczkami, które zamiast ognia mają małe czerwone lub pomarańczowe lampki, tak więc łatwo się wszystko widzi. Wzdycham i idę dalej a niebieskowłosa idzie za mną. W pewnym momencie świeczki gasną a jedynym oświetleniem jest światło przed nami. Wygląda to tak, jak wyjście z ciemnego tunelu. Idę spokojnie do przodu mając nadzieje na koniec tej błazenady. W pewnym momencie wyskakuje kolejny zielony manekin pokryty czerwoną farbą. To chyba miało być krwiożercze zombie. Coś im nie wyszło. Gdyby kiedyś odwiedzili mój dom w Chinach, dowiedzieliby się co to znaczy Dom Strachów. Jednak Usui nie przyjęła tego z taką obojętnością. Zatkałem jedną ręką ucho, ponieważ jej pisk zaczął wiercić mi dziury w bębenkach. Czego tu się bać?
Silva:
Mgła zaciska się powoli na jej szyi oraz na obu ramionach a następnie wydłuża się, omiatając talizmany i powoli przysuwając je do Kimiko. Patrzę jak zbliżają się coraz bardziej, przesycając się coraz wyraźniejszą czerwienią a im bliżej dziewczyny zmieniają swój kolor najpierw na bordo a potem po kolei na burgund i czerń. Na samym końcu swej drogi jeden po drugim, ciało Kimiko wchłania je. A razem z ostatnim talizmanem, który niknie jej w klatce piersiowej granatowa mgła zaczyna rozpraszać się a ramiona dziewczyny powoli opadają wzdłuż talii. Ona zaś zaczyna promieniować jasnością a na filarach zaczynają błyskać złote bądź czarne runy.
Yoh:
Otworzono przed nami drzwiczki do wagoniku, w którym mieszczą się tylko dwie osoby. Przepuściłem Anne przed siebie i usiadłem obok niej. Diabelski młyn powoli ruszył do przodu. W milczeniu wzbijaliśmy się wzwyż. Rześki wiatr bawił się naszymi włosami a powietrze powoli przestawało pachnieć fast foodami, spoconymi ludźmi oraz spalinami.
-Yoh, co myślisz o twojej obietnicy ? - to pytanie wytrąciło mnie z myśli i przez chwilę nie wiedziałem o co chodzi. Spojrzałam na blondynkę i podrapałem się z tyłu głowy. Przez chwilę zastanawiam się, po czym postanawiam, odpowiedzieć zgodnie z prawdą, bo przecież na myślenie poważnie o jakimkolwiek narzeczeństwie jestem zbyt młody.
-Raczej o niej nie myślę – mówię i uśmiecham się. Anna wciąż z utkwionym wzrokiem w horyzont kiwa głową. Zbliżamy się do samej góry.
-Ta obietnica nie musi już obowiązywać – patrzę na dziewczynę. Ciągle na mnie nie spogląda, więc by zwrócić na siebie uwagę kładę dłoń na jej i lekko ściskam. Itako odwraca wzrok w moją stronę i patrzymy sobie w oczy. Lekko uśmiecham się a ona odwzajemnia ten gest.
-Ale możemy być ciągle przyjaciółmi?- pytam.
-Przyjaciółmi...- powtarza cicho, tak jakby do siebie, po czym kiwa głową a jej uśmiech lekko powiększa się. Małe skrzypnięcie zawiasów przypomina nam gdzie się znajdujemy i patrzymy w horyzont. Słońce schowało się za chmurą, tak więc nie oślepia nas, a my możemy spoglądać na Tokio z góry. Miasteczko ustawione jest z dala od wysokich budynków, dlatego teraz możemy przyglądać się domom oraz tokijskim uliczką takiej wielkości, jakby przeznaczone były dla ludzików lego.
-Pięknie tutaj – szepcze blondynka.
Kimiko:
Każdy talizman, który wchłaniam wnosi ze sobą jedno negatywne uczucie i zaczynam rozumieć czemu zostały nazwane Talizmanami Przejścia. By połączyć je w jedno – trzeba przejść przez pewne emocje, które ciężko znieść. Gdy udaje wchłonąć mi się pierwszy amulet czuje ogromny gniew. Całą przepełniała mnie niesamowita złość przez co ledwo tłumię krzyk w gardle. Nawet nie wiedziałam, że tyle przekleństw może przemknąć mi przez myśli w tak krótkim czasie. Jednak wiem i czuje, że to nie koniec. Po chwili przez drugi talizman wypełnia mnie nienawiść. Do wszystkiego co mnie otacza, do ludzi i szamanów, do wszystkiego co mnie zaczyna uwierać. Zbyt cienka kawa, kłótnie gdy czytam książkę, wyłączanie mojej muzyki gdy jej słucham, zanieczyszczanie ziemi. W głębi duszy wiem, że to nie moje uczucia. Zaciskam oczy i walczę z tym z czym muszę się zmierzyć. Wyobrażam sobie jak głęboko oddycham i z każdym oddechem uciekają ze mnie negatywne emocje. Otwieram się na ostatni talizman, wiedząc, że będzie najgorszy. I tak właśnie jest. Gniew i nienawiść zostają, jednak ustępują samotności. Czuję się pusta w środku, pusta i zimna. Zero uśmiechów, brak miłości i przyjaźni, osamotnienie trwające dni, miesiące a może i lata? Zwykła ciemność i nicość. Mrok otaczający mnie lodowatymi ramionami wywołując ciarki na mojej duszy, chcąc odciąć mnie od światła. Walczę z tym. Przypominam sobie chwilę spędzone w domu Yoh. Śmiech przy każdym posiłku, ciepło otaczające przyjaciół, wyglądające zupełnie jak rodzinne. I ja. Ja, która dołącza do tej rodziny i zostaje przyjęta z uśmiechem. Uśmiech mojej matki i to jak mówiła, że jest ze mnie dumna. Czuje jak moje ciało opada na ziemię. Jednak nie mogę się tym przejmować. Walczę o swoją dusze, serce i przyjaźń. Walczę o życie, lecz nie tylko swoje. Muszę odpychać od siebie wszystkie emocje jakie dają mi talizmany. Łącze je w jeden przez co staje się we mnie silniejszy i przybiera na sile. Nienawiść. Gniew. Samotność. A potem zostaje już tylko ciemność...
Tamao:
Stoimy niedaleko Diabelskiego Młyna czekając na Yoh i Anne. Słuchając Jun opowiadającej o nowej kolekcji ubrań w jakimś sklepie, popijam zimną kolę. Po chwili śmiejemy się widząc jak Ren i Horohoro łączą swoje siły i irytacje by dopiec Choco, który musiał najwyraźniej opowiedzieć swój kolejny kawał. Ten wypad jest dobry, by nacieszyć się jeszcze ostatnimi dniami spokoju. Gdy tylko pomyślę o nadchodzących sprawdzianach i o ogromie informacji, jakie będziemy musieli przyswoić, robię się od razu zmęczona. Spoglądam w stronę bramki wyjściowej i widzę jak z wagonika wychodzi Yoh a następnie podaje dłoń by pomóc zejść Annie. Obserwuję jak ta dwójka uśmiecha się do siebie. Nikt inny ich jeszcze nie zauważył przez zamieszanie. Widzę jak Yoh zmierza do nas niemalże w podskokach i uśmiechem na twarzy. Odwracam wzrok i gryzę słomkę. Może kiedyś to mnie Yoh poda dłoń, a potem ja będę w stanie oddać mu uśmiech, bez upodabniania się do buraka? Zamykam oczy by wyobrazić sobie tę scenę... i nie mogę. To jest po prostu nie możliwe i taka scena mogłoby się zdarzyć z takim samym prawdopodobieństwem jakby zaraz miała spaść na nas satelita albo meteor. Ale to nie oznacza, iż nie mogę zmienić siebie. Już zaczęłam i może kiedyś... może kiedyś ktoś zobaczy we mnie kogoś więcej niż nieśmiałą i mało utalentowaną wizjonerkę, która może być co najmniej czyjąś przyjaciółką. Tylko szkoda, że to nie będzie Yoh...
Silva:
Dziewczyna opada na ziemię a runy biją jeszcze mocniejszym blaskiem. Wiatr zaczyna z powrotem wiać. Światło nasila się i pochłania wszystko by po chwili osłabnąć i pozwolić, by świat w naszych oczach powoli nabierał konturów. Kimiko w dalszym ciągu leży a nad nią unosi się jeden talizman, trochę większy od tych poprzednich. Po chwili również opada on obok głowy rudowłosej i na chwilę błyszczy czerwonym blaskiem, jednak w końcowym efekcie, nie rożni się już niczym od zwykłego kawałka papieru, zapisanego dziwnymi znakami. Jakie mylące mogą być pozory. Bądź co bądź, talizman jest kluczem do wielkiej siły oraz do pomyślnego wykonania zadania, które ciąży na barkach tak młodych osób. Chociaż o tym się nie mówi głośno tylko cicho, konspiracyjnym szeptem, by nie wyjść na niedowiarka w oczach przewodniczącej, niektórzy wątpią w grupę nastoletnich szamanów i w ich doświadczenie, tym samym zastanawiając się, czy Król Duchów dokonał dobrego wyboru. Na takie myślenie, jest już za późno. Tym bardziej, iż właśnie to tylko oni mogli pokonać Hao Asakure i udało im się to. Powątpiewanie w ich siłę, czyni niektórych głupcami. Ja wierzę, w pomyślność misji. Ceremonia połączenia ukończona, tak więc podbiegamy do rudowłosej. Ichiro, który pełni rolę lekarza w Palomar Mountain, bada ją a ja zabieram talizman i chowam go do szkatułki.
-Słaby puls – mówi swoim barytonem, jego głos brzmi spokojnie, a ja kiwam głową.
-Zajmiemy się nią, ty musisz wykonać swoje zadanie – dopowiada drugi członek plemienia Path. Ostatni raz spoglądam na dziewczynę.
***
Ciszę w pokoju różowowłosej przerwał budzik, uporczywie domagający się, by dziewczyna zwróciła na niego uwagę. Ta jednak nie będąc przepełniona chęcią by wychodzić z ciepłego i miękkiego łóżka, zakopała się w swojej pościeli a twarz schowała w poduszkę, skutecznie ignorując denerwujące dzwonienie. Przecież nie było potrzeby by opuszczać krainę, nad którą pieczę sprawował sam Morfeusz. W końcu, co mogłoby być tak ważnego czy naglącego, by wizjonerka miała o tak wczesnej porze stawiać czoła dniu dzisiejszemu? Wszystkie powody wydawały się tak błahe i nieistotne, że aż śmieszne. Jednak pewna niewykształcona całkowicie i niewyraźna myśl nie dawała Tamao spokoju. Dlaczego wczorajszego wieczora nastawiła budzik? Miała gdzieś być, jednak jeszcze zaspana nie myślała całkowicie trzeźwo, zignorowała ten mały, cichutki głosik wewnątrz niej, który nakazywał jej szybką pobudkę i ostrzegający przed konsekwencjami. Ale co takiego mogłoby się stać? Jest sobota, szósta rano a o tej godzinie każdy szanujący się uczeń śpi w najlepsze nie przejmując się niczym. No może niczym innym poza wygodną pozycją i odpowiednią temperaturą podczas snu. Jednak młodziutka Tamao nie mogła długo śnić w przekonaniu o bezproblemowym poranku. Drzwi do jej pokoju otworzyły się, jednak trzaśnięcie nie podziałało na dziewczynę. Blondynka, która weszła do pokoju a w swojej dłoni dzierżąca wiadro z zimną wodą stanęła nad łóżkiem. Jej cień padł na wizjonerkę, która jeszcze nie zdając sobie sprawy z nadchodzącej kąpieli zrefundowanej przez Itako, smacznie kontynuowała swoją wędrówkę w krainie snów. Jeden prosty zamaszysty gest, spowodował nieprzyjemną pobudkę Tamao. Tu trzeba napomnieć, iż woda jednak zimna nie była, gdyż lepszym określeniem było lodowata.
-Masz piętnaście minut - powiedziała Medium i już jej nie było. Nie było trzeba jej tego powtarzać i rózowowłosa zerwała się z mokrego łóżka, które przestało być ciepłym schronieniem i popędziła do łazienki by szybko się wytrzeć oraz ubrać. Jako, że włosów w tak krótkim czasie wysuszyć nie mogła, przetarła je pośpiesznie ręcznikiem i związała w małego kucyka. Punktualnie zapukała do drzwi. Gdy weszła do środka Anny od razu podeszła na środek pomieszczenia i usiadła przed pustą planszą szachów a Itako zaś usiadła przy biurku, plecami do dziewczyny. Jej trening u Medium polegał na trzech rzeczach: na początku Tamao miała wywoływać wizje i postawić taki sam pionek, na takim samym miejscu co blondynka. Następna część polegała na wzmocnieniu swojego umysłu, ponieważ im silniejszy on jest, tym wyraźniejsze będą wizje i wywołanie ich stanie się łatwiejsze. Trzecia część, i według dziewczyny najtrudniejsza, polegała na tym, iż Itako wybierała sobie dowolny kraj, miasteczko czy wieś i postanawiała tam pojechać. Myślała o tym co będzie tam robić. W tym samym czasie wizjonerka miała ujrzeć przyszłość i opowiedzieć co widzi. Jednakże iż była to przyszłość nie pewna wizje były zbyt niewyraźne by być pewnym o jakiej miejscowości myśli Anna. Wbrew pozorom, te wszystkie czynności były męczące. Oczywiście, im dłużej Tamao będzie ćwiczyć, tym coraz wyraźniejsze i dokładniejsze staną się jej wizję oraz mniej energii będzie tracić. Doskonalenie swoich umiejętności miało też jeden, ukryty cel. Poprawiony talent wizjonerstwa, za skutkuje zwiększeniem się pewności Tamao.
Hao:
Sporo czasu spędziłem już w tej postaci. Można zadać mi wiele pytań odnośnie tego, co mnie spotkało. Czy przywykłem do śniadań wesołej gromadki, polegających na początkowym rozbudzeniu swojego umysłu, następnie na śmianiu się i rozmawianiu o tak przyziemnych sprawach jak szkoła, wczorajsze Wesołe Miasteczko czy o zakupach, treningu i słuchaniu kolejnej kłótni Rena i Treya? Czy zrozumiałem co może być tak męczącego w porannym wstawaniu, by o godzinie 9 zasypiać na siedząco? Czy znalazłem jakiekolwiek dobre strony w spędzaniu czasu jako światło, które nie może robić nic, oprócz obserwowania? Odpowiedź,na te wszystkie pytania, jest najprostszą i najbardziej oczywistą jaka mogłaby paść. Otóż... nie. Zdawałoby się, im więcej czasu spędzę jako światło, tym bardziej się przyzwyczaję do obecnego stanu. Jednak efekt, mojej ciągłej bezczynności, to złość rosnąca z dnia na dzień oraz tęsknota. Tęsknota za spędzeniem czasu w osamotnieniu, tylko ja i natura. Brak ciepła ognia, oraz możliwości podziwiania jego potęgi. Tęsknota, za uczuciem całkowitej wolności, gdy leciałem wysoko w chmurach na Duchu Ognia, czując wiatr na swojej skórze i we włosach. Ukłucie żalu gdy wspomnę te wszystkie podróże jakie odbyłem. Kręcę głową. To nie tak miało to wszystko wyglądać. Jeżeli Król Duchów, pomyślał, iż przywiązanie mnie do Yoh na czas bliżej nieokreślony spowoduje zmianę w moim nastawieniu do brata, to wykazał się jeszcze większą głupotą i naiwnością, niż bym się po nim spodziewał. Jednak muszę wytrzymać, bo wiem, że kiedyś wrócę. Nie wiem skąd, to jest po prostu przeczucie, które każe mi stawiać czoła kolejnym dniom tak spędzonych z wysoko podniesioną głową. Wtedy już nie powtórzę swoich błędów, mam teraz zbyt wiele czasu by o nich myśleć. A każdy nowy dzień będę doceniał jeszcze bardziej niż dotychczas i myślę, iż wszystko co będę czół będzie po stokroć bardziej dotkliwe. Dzwonek do drzwi wytrąca mnie z moich przemyśleń.
***
W górach, w północnej Ameryce, jest pewna mieścina ukryta pomiędzy skałami stojąca w zielonej dolinie. Wioska ta, o wieloletnich tradycjach może funkcjonować dzięki rzece, która wypływa z jednej z gór oraz żyznej ziemi w dolinie. Stoi tu wiele domów, pracowni czy małych sklepów, niektóre nawet wykute w skale. W jednym z mieszkań, w małym pokoju, gdzie jedynymi meblami jest stare łózko, którego sprężyny uwierają ciało osoby, która ma nieszczęście by spędzać na nim noce, mała szafeczka nocna a drewno, z którego została wykonana, od dawna zamieszkiwane jest przez korniki, przez co, gdyby się wsłuchać można by usłyszeć ciche skrobanie. Znajduje się tu również średnia komoda, jednak jej lata świetności już dawno minęły i niegdyś niemalże błyszcząca i wykonana z gładkich desek dębu, dzisiaj nosi na sobie znak wieloletniego użytkowania, gdzieniegdzie wyszczerbiona, narażając kogoś na nabycie się drzazg czy nosząca na sobie plamy po wylanych napojach. Ściany, z których w niejednym miejscu odpada tynk i farba, kiedyś mogły być żółte, teraz wyblakłe, brudne a w kątach pokryte grubymi warstwami pajęczyn. Jest też jedna goła żarówka zwisająca z sufitu. Pokój dawno nie zaszczycił kogoś, kto wziął by się za sprzątanie bądź odnowienie go. Każdy kto zamieszkiwał to pomieszczenie opuszczał je najczęściej po jednej nocy. Przez granatowe zasłony, do pokoju trafia jeden zagubiony promień słońca, dzięki czemu widać jak kurz unosi się i wiruje w powietrzu, wykonując swój taniec. A podnosi się on dzięki pewnej osobie, która zmożona niespokojnym snem często zmienia swoją pozycje leżenia. Jej rude włosy są rozsypane na poduszce, a lewą dłoń ściska na pościeli, przez co bieleją jej kłykcie. Nie jest sama, gdyż jej wierny towarzysz, demon, klęczy obok łózka trzymając jej prawą dłoń lub od czasu do czasu, delikatnie gładzi jej policzki by wytrzeć perłowe łzy, które wypływają jej z zamkniętych oczu. Szepcze jej uspakajające słowa do ucha, wierząc iż dziewczyna je słyszy. Najwyraźniej łapacz snów, powieszony na ramie łózka, obok głowy dziewczyny, nie spełniał swojego zadania. Niewiadoma, jaką jest długość śpiączki rudowłosej, ciąży nie tylko nad nim ale również na osobach, którym na niej zależy.
Hao:
To był Silva i przynosił bardzo ciekawe wiadomości. Otóż Aizawa zapadła w śpiączkę, tuż po tym jak połączyła talizmany. Tego się mogłem spodziewać. Zadbałem o to by byle kto tego nie zrobił i żeby nie był to łatwy spacerek. Nad rudowłosą wisi widmo nie obudzenia się z koszmarów jakie powinny ją nawiedzać. Zaśmiałem pod nosem. Indianin zostawił pod okiem Anny połączony już talizman. Ona zaś, zadzwoniła tam gdzie trzeba by wesoła gromadka miała być zwolniona z obowiązku uczenia się w szkole. Oficjalnie, będą oni kontynuować swoją edukacje w domu. Na pewno przydały się pewne kontakty Asakurów jak i rodziny Tao. Chociaż, gdyby się nad tym zastanowić, treningi jakie sprawi im Kino będą gorsze od dnia w szkole. Muszą jechać do Izumo, tam gdzie znajduje się obecnie księga i zostanie ona odpieczętowana. Wyjazd odbędzie się w przyszły piątek, czyli szamani będą jeszcze prowadzić pozornie normalne życie. Ciekawi mnie, jaką siłę zyskają i co wyniosą ze wszystkiego co spotkają na swojej drodze.
* tutaj chwila na ważne informacje! Zmiana wieku niektórych postaci. Otóż:
Tamao z 13 na 16 lat.
Chocolove z 17 na 16 lat.
Żelazna Dama z 13 na 18 lat.
A jako, że nie znalazłam urodzin Ryo i nie mam bladego pojęcia ile może mieć on lat, to jeżeli ktokolwiek słyszał, ktokolwiek wie, ja prosiłabym o napisanie w komentarzu. Jak się nie dowiem ile ma, to wymyślę i będzie po sprawie.
Jeanne na razie nie będzie, ale to tak na przyszłość ;)
** ciocia Wikipedia o plemieniu Path mówi: „członkowie tego plemienia będą nosić imiona nawiązujące do metali”. Otóż... nie będą. Jak się nad tym zastanowiłam wyszło mi, iż plemię to jest maluczkie. Dlatego właśnie zmieniam ten fakt, na potrzeby mojego opowiadania otóż : plemię Path zamieszkuje w Palomar Mountain, czego przyczyna będzie wyjaśniona w przyszłości, za to członkowie Wielkiej Rady Szamanów to dwanaście osób a każda która ma dołączyć do niej musi zmienić swoje imię na takie, które pochodzi od metalu. Tradycja ta, ma pochodzić od początków tego plemienia i kiedyś wierzono, iż zapewni im to ochronę przez złem. Oczywiście teraz zmieniają imiona tylko wzgląd na tradycje. Gdy jeden członek umrze ( jak Chrom ) lub zdradzi ( jak Nichrom) jego miejsce zajmuje nowa osoba. Członkowie wybierani są na podstawie ich siły – tj. najsilniejsi z plemienia Path należą do Rady Szamanów. I właśnie ta informacja o 12 członkach jest już znana szamanom.
Cóż, czytacie opowiadanie marnego człowieczka, który siedząc o 17 na dworze ocknął się, że ma dzisiaj opublikować 9 rozdział. Nie zdążyłam już oddać tego do sprawdzenia, więc wyżywajcie się, droga wolna! A tak generalnie to moja pamięć mnie przeraża... Ekhm, ja się zbieram muszę odrobić pracę domową z hiszpana, huehuehue. Nie ma to jak pierwsze dwie lekcje w piątek i już mnie chcą dobić < ok >. Dzięki wszelkim bóstwom jutro nie będę mieć zaszczytu pierwszej fizyki w tym roku, jako że wybieramy się do kina. Ahah! Ale i tak ciągle nie lubię mojego planu i lekcji w poniedziałek...
Ps. kto wymyślił bym mogła mieć w środy o 7.10 lekcję zerową? Jak ja mam o tej godzinie myśleć w dodatku po angielsku? Czemu? Jak? Dlaczego?! Będę musiała wstać o piątej rano tak więc nie wiem czy po drodze nie wpadnę pod tramwaj, potknę się o płaski chodnik czy coś, ale jak jakoś przeżyje ten tydzień to następna notka już normalnie w sobotę. Pozdrawiam!
Czyżbym jednak była pierwsza? *wychyla się niepewnie zza rogu* Ha! Chyba tak ^ ^
OdpowiedzUsuńEkchem, Ekchem *odchrząkuje sobie dostojnie*.
Z związku z tym, że obiecałam Ci obszerny komentarz zaraz po szkole, wstawiam ten oto twór następującej treści.
Analizując poszczególne części... Znów piszesz w trzeciej osobie, przedstawiając nam niektóre fragmenty. Rozumiem, że jest to konieczne, chociażby po to, abyś mogła nam zaserwować tak cudowny opis (I kto tu potrafi lepiej nakreślić czytelnikowi obraz danego miejsca?) pokoju, w którym później leżała Kimiko. Niemniej jednak... Przyzwyczaiłam się do Twojej narracji pierwszoosobowej, co już kiedyś wspominałam, toteż mam nadzieję, że będzie ona jednak znacznie dominować. Bardzo podobało mi się to, jak przeplatałaś fragmenty wydarzeń z wesołego miasteczka ze sprawozdaniem z rytuału. Było to iście urzekające... == Kurczaki. Tak to jest, jak ma się ostatni polski. Sama nie wiem, o czym gadam xD Dobra, 13. musi się znowu przestawić na tryb dziecka. *13. idzie pobawić się ze swoimi kotami... 30 minut później* ŁAAAAAA! Czy Ty chcesz mi powiedzieć, że to jest już koniec Kimiko? Teraz, kiedy znów zaczęła zdobywać moją sympatię? Och, Ty okrutna T.T. O.o Cóż moje kochane oczęta widzą... Czyżby pewna blondynka wreszcie zmądrzała? Może natrafiła na taką maksymę o miłości: "Jeśli coś kochasz - puść wolno, jeśli wróci - jest twoje,
Jeśli nie - to znaczy, że nigdy tego nie było."
I w przypadku itako i Yoh... Raczej nigdy tego nie było ^ ^. Będę powtarzać to pewnej osobie na forum xD Właśnie, napisz Ty tę kartę postaci, kobieto... xD Co ja jeszcze chciałam? A tak... Muszę też napisać coś o naszej kochanej wizjonerce... Ach, nie ma to jak pewna wiadoma nam osoba i jej bezcenne pobudki ==. Nic dziwnego, że Tamao później zasypia na siedząco. Ale bardzo mnie cieszy to, że opisałaś, co ona robi, aby zwiększyć swoje możliwości... Większość osób określa to jednym słowem "Trenuje" i zostawia. I aż nasuwa się pytanie... Jak ona na wszystkie duchy trenuje?! Błahaha... Świetnie, że chociaż Ty to wyjaśniłaś. Przytulę Cię... *przytula* AAA! Mój mózg się zresetował! Jestem za bardzo dzieckiem! *Bierze głębszy oddech* A tak w ogóle, to Haoś bardzo nieładnie postąpił. Ja współczuję Kimiko T.T Koszmary jej się teraz śnią i w ogóle. Niech no straszy Asakura ruszy tyłek i coś zrobi! T.T Ech, ale i tak kocham Haosia xD... Coś mi się wydaję, że jak już starszy Asakura przestanie być tym światełkiem, to nieźle da wszystkim popalić xD.
Ok, myślę, że komentarz jest już nieco dłuższy... Dodam tylko, że notka jak zwykle bardzo mi się podobała ^ ^". I będę z wielkim utęsknieniem czekać na kolejną sobotę! Zostało jeszcze tylko... 6 dni xD. A, bym zapomniała... Wiesz, że jak przeczytałam, iż oni się do Izumo wybierają, to mi się od razu skojarzyła nasza rozmowa... No wiesz, ta ze szklanką i korytarzem xD.
Ok, już nie świruję... Chyba zjadłam za dużo malin. Łaaa! Ten żelek mnie goni!
Buźki i czekam na next ;*
Fajny pomysł z przeplataniem wesołego miasteczka z fragmentami rytuału połączenia. Z jednej strony beztroska zabawa, a z drugiej walka o przyszłość.
OdpowiedzUsuńKimiko w śpiączce? I co teraz? Nie wątpię, że jakoś się z niej wybudzi, pytanie tylko jak? Hao się nawróci i jej pomoże? to raczej wątpliwe, zważywszy w jakim jest nastroju. Ale zetknięcie się z jego uczuciami przez Kimiko... Nieprzyjemne i to bardzo delikatnie rzecz ujmując.
Anna dała kosza Yoh? Jakim cudem? Myślałam, że ona na serio jest uparta na zostanie królową.
Pozdrawiam:)
Heh...Angie nie pamięta co było w notce T-T Angie psieplasia...Angie zaraz wraca...
OdpowiedzUsuńHmm...Angie już mniej-więcej pamięta. Tak,pomysł z przeplataniem rytuału i dnia w wesołym miasteczku był bardzo dobry,ale to pewnie już wiesz. Anna zerwała z Yoh. Ty go chcesz zeswatać z Tamao=-= Ch*lera=-= *patrzy podejrzliwie na 13* Angie...załamie się...biedna Angie...czemu wy tak lubicie Tamao?...sorry,ale Angie nie widzi powodów,choć stara się*biega z lornetką*...heh...Angie woli Annę^^ Angie stara się polubić Tamao,ale...*rozkłada bezradnie ramiona* Ale ponieważ to twój blog,możesz robić z nim co chcesz(i tak będzie świetnie^^) No tak...powinnam się już przyzwyczaić do narracji pierwszoosobowej,ale...jakoś nie mogę. No trudno. Ścierpię. Ale koniec narzekania! Nie po to tu przyszłam! Świetna notka! Świetna! Świetna!
PS.Co do fragmentu z różową- mogę się mylić,ale wydaje mi się,że w Japonii tydzień szkolny jest od pon. do sob., więc teoretycznie oni powinni iść wtedy do szkoły^^
Dozo!
http://day-night-lien.blogspot.com/ -nowy rozdział, zapraszam:)
OdpowiedzUsuńGomen nasai, za spóźniony komentarz. Kitsune się poprawi, Kitsune obiecuje poprawę i prosi o wybaczenie. ^^'
OdpowiedzUsuńTo takie dziwne. Anna zerwała z Yoh. To nierealne, ja sobie nie wyobrażam Anny z kimś innym. Przeciwieństwa się w końcu przyciągają, nie? No, ale co tu biedna Kitsune może poradzic... Twój blog, nie Kitsune...
Okej, ja sobie już ponarzekałam. x3 Biedna Kimiko... Tak, śpiączka straszna rzecz, wiem to. Znaczy nie wiem, ale chętnie bym się przekonała. A jeśli by mnie nie odratowali, trudno. Na górze pewnie lepiej. Tam przynajmniej nie zadają kilkanaście stron z cwiczeniówki na dzień dobry. =='.
Odnoszę wrażenie, ze gadam bez sensu, ale to przez dzisiejszą walkę Adamka z Kliczką (dzisiejszą, prawda?). ^^' No to na koniec oświadczam, że dzięki Tomo ukazał się nowy blog. Adres: http://shaman-tales.blogspot.com/ - teraz ty możesz sobie ponarzekac. x3
Saayonara.
Nowa notka na http://bracia-asakura.blog.onet.pl/ Zapraszam serdecznie!
OdpowiedzUsuńhttp://day-night-lien.blogspot.com/ -zapraszam na nowy rozdział:)
OdpowiedzUsuńCykuta to jedna z najbardziej popularnych i niebezpiecznych trucizn. Nie pisałam tego, bo wydawało mi się oczywiste. Jak widać myliłam się:)
OdpowiedzUsuńNowy rozdział na http://bracia-asakura.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńZapraszam...
no dobra, to póki pamiętam: Ryu urodził się 24. grudnia 1980 roku. nie chce mi się sprawdzać wszystkich komentarzy, więc możliwe, że ktoś Ci już odpowiedział, ale tak na wszelki wypadek^^
OdpowiedzUsuńnom, to teraz po drugie... gomen za to potworne opóźnienie:/ niestety ilość zaległości jest u mnie odwrotnie proporcjonalna do chęci wzięcia się za ich odrabianie^^'' poza tym te najlepsze zawsze zostawiam sobie na koniec, więc siłą rzeczy musiałaś poczekać;D
to teraz do rzeczy;) wszystkie trzy rozdziały oczywiście mi się podobały:) dużo się dowiedzieliśmy i choć ta przepowiednia jest dla mnie równie zrozumiała jak budowa kopyta i narządu przedsionkowo-ślimakowego (których chyba nigdy nie pojmę==), to ciut jaśniej się zrobiło w sprawie przyszłego zadania naszych bohaterów;) martwię się tylko o Kimiko... chociaż nie sądzę, żeby jedna z głównych bohaterek miała do końca historii pozostawać w śpiączce;P proponuję podstawić jej pod nos mandarynki, na mnie by podziałałoXD za to niepokój o Haosia wciąż pozostaje, bo do Haosia to jak do ściany== ech... jak wróci do świata żywych, Kimiko musi go dorwać w swoje rączki...XD
buziaczki i czekam na next:):):)