Proszę o kulturę, uzasadnioną krytykę, szczere opinie. To wszystko z mojej strony, dziękuję i życzę miłej lektury...

środa, 31 sierpnia 2011

8. Przepowiednia Nocy

Yoh:
Rudowłosa oddycha głęboko i wzdycha, tak jakby wiedziała, że to nastąpi. Zrezygnowana opada na oparcie kremowej kanapy i zaczyna masować sobie skronie. Po chwili nachyla się po swoją herbatę i upija łyk.
Dasz nam chwilkę ? mówi spoglądając na Silvę. On kiwa głową i opiera się o ścianę. Rozlega się cichy trzask gdy pojawia się Shoichi. Na stole kładzie szklaną szkatułkę, w której były dwa talizmany zapisane dziwnymi znakami. Zaraz po nim Anna dokłada drewnianą skrzyneczkę i uchyla jej wieko. W sumie są trzy amulety.
-Anno, co to jest? - pytam a ona nie odpowiada tylko idzie w stronę fotela, na którym siada.
-To są Talizmany Przejścia, Yoh – odpowiada mi rudowłosa – i żeby zrozumieć o co chodzi, muszę zacząć od samego początku – przerwała na chwilę i wyciągnęła zza pleców poduszkę. Objęła ją ramionami opierając przy tym o nią podbródek - Zacznę od tego, po co pojechałam do Izumo – zaczęła mówić a my słuchaliśmy każdego jej słowa.

Kimiko:
Swoje opowiadanie rozpoczęłam od samego początku, gdy Kino przeczytała list Anny, jak szłam w ciemnościach i jak zobaczyłam szkatułkę po raz pierwszy. Wspomniałam im o tym, że potrzebny będzie demon, jednak pominęłam niektóre pytania dotyczące mojej osoby.
-Nadal nie powiedziałaś jak Shoichi został twoim stróżem – usłyszałam głos Horokeu, gdy przestałam na chwilę mówić. Wzdrygnęłam się lekko i już chciałam się tłumaczyć, jednak ratuje mnie Itako.
-Horohoro, nie mamy całego dnia, więc łaskawie zamilcz i słuchaj dalszej części, bo nikt nie będzie specjalnie Tobie jej powtarzać – mówi obrzucając go spojrzeniem, którego jak myślę, nie wstydziłby się nawet bazyliszek. Ja zaś kończę swoją opowieść, sama wracając wspomnieniami do tamtego dnia.

Dwa miesiące wcześniej...

-Dwa tysiące lat temu jeden z pierwszych szamanów, który został Królem Szamanów, na łożu śmierci wypowiedział przepowiednie, nazwaną później Przepowiednią Nocy - całą uwagę poświęcam Kino, jednak panujące tu zimno daje mi się w znaki i czuję ciarki na swoim ciele. Zaciskam dłoń na koszuli Sho a on mocniej przyciska mnie do siebie. Kątem oka widzę jak zmartwionym wzrokiem, przygląda mi się.
-Przepowiednia Nocy?- nigdy o niej nie słyszałam a nazwa nie budzi we mnie pozytywnych emocji, teraz gdy stoję w ciemnym pomieszczeniu oświetlonym jedynie błękitnymi płomieniami..
-Rada Szamanów uznała, iż lepiej będzie gdy zostanie ona nie ogłoszona. Słowa te wypowiedziane zostały w staro-szamańskim języku i ciężkim do zrozumienia jak na te czasy, więc przytoczę bardziej współczesne słowa byś zrozumieć je mogła ty oraz reszta – mówi a ja marszczę brwi i zastanawiam się nad każdym jej słowem. Im mniej będę pytać, tym mniej się dowiem, dlatego decyduje się wtrącić w wypowiedź Itako, gdy ta na chwilę zamilkła.
-Skoro przepowiednia trzymana jest w tajemnicy, to skąd ją pani zna? - pytam a ona kiwa głową.
-Kiedy w swoim drugim wcieleniu Hao reinkarnował się jako członek Wielkiej Rady Szamanów, dowiedział się o niej dzięki kronikom, które są w podziemiach siedziby Rady. Gdy przeczytał on o przepowiedni, zrozumiał, że nawet gdyby wydarzyła się podczas jego następnych reinkarnacji w walkę z tym co ma nadejść zamieszane będzie więcej osób. Dlatego też powrócił tutaj, do Izumo i zaklął w Księgę Szamanów część swojej mocy oraz nauki po których, szaman miał stać się silniejszy. Jednak nie chciał, by ta siła dostała się w ręce każdego, kto ją przeczyta, dlatego zapieczętował tę siłę tak, by ktoś czytając Księgę może i stał się silniejszy tak jak zrobił to Yoh, jednak nie poznał wszystkich nauk. Dlatego powstał talizman, który pozwala poznać wszystko co zaklęte we wszystkich stronicach. Rozszczepił go, dla bezpieczeństwa, na trzy. Dwa pozostały tutaj i właśnie na nie możesz patrzeć. Jeden został skryty, głęboko w górze na której znajduje się Osorezan. Ponieważ serce Asakury jest zaślepione złem, dlatego połączyć talizmany może jedynie on bądź ktoś związany z demonem. - kończy swój wywód a ja patrzę w szmaragdowe oczy Shoichiego. Oboje wiemy, że czeka nas ciężkie zadanie.
-Z tego co się domyślam, Anna będzie musiała niedługo odwiedzić Osorezan. Zgadza się?- pytam zwracając się ku Kino. Ona kiwa głową a ja rozumiem, żeby nie drążyć tematu dalej. Zostało mi jedno pytanie, po którym jak przypuszczam skończy się moja wizyta w tej zimnicy i wreszcie znajdę się w ciepłym łóżku a o niczym innym teraz nie marzyłam.
-Jak brzmi Przepowiednia Nocy?- przymykam oczy a po chwili roznosi się głos Kino odbijając o ściany.


W bezgwiezdną noc będą mówili:
szkarłat niebo przeciął.”
Kamienie szlachetne wyraźniej ujrzą świat
i waleczni próbie będą poddani.
A gdy rozlegnie się orli krzyk,
narodzi się obawa, o słońce w czerwień odziane.”


teraźniejszość:

-Następnie wyszłyśmy stamtąd z Kino. Dała mi również te talizmany, jednak ja w prezencie nabawiłam się dodatkowo przeziębienia – kończę opowiadać i rozglądam się po pokoju. Wszyscy milczą zastanawiając się nad tymi słowami. Proszę, nie pytajcie o co w tej przepowiedni chodzi. Nie mam zielonego pojęcia a sama Kino, mówi, że jej znaczenie poznało niewiele osób zaś Hao w swoich dziennikach, gdzie również spisał Przepowiednie Nocy, skomentował ją jednym zdaniem. „W przyszłości odbędzie się bitwa, o coś więcej niż marne losy ludzkie”. Anno, teraz twoja kolej. Powiedz proszę dokładnie, o co chodziło w wizycie w Osorezan. Mają prawo wiedzieć, zresztą, ja też jestem ciekawa – ziewam i zakrywam usta dłonią. Poprzedniej nocy mało spałam i teraz jestem padnięta.
Mam nadzieję, że duża ilość informacji nie będzie trudna do przyswojenia dla szamanów. Ale czas nie jest dzisiaj po naszej stronie. Wdycham cicho i przymykam oczy wsłuchując się w słowa Itako.
-Kiedy Kimiko wróciła z Izumo dała mi list od babci Yoh. Była w nim instrukcja jak dostać trzeci talizman, który znajdował się w Osorezan. Właśnie tam wyjechałam miesiąc temu...

Anna:
Stanęłam przed wejściem do jednej z największych świątyń w Osorezan. Właśnie skończyłam poranną medytacje. Chwyciłam za rączkę ozdobioną srebrem i zapukałam trzy razy. Słyszę jak donośny dźwięk roznosi się w środku. Po chwili wrota otwierają się a w przejściu stoi mężczyzna, około trzydziestki w czarnym garniturze. Przygląda mi się.
-Witaj, pani Anno – powiedział i ukłonił się. Otworzył drzwi szerzej, tak żebym mogła wejść. Przechodząc przez sale wejściową, wyłożoną białym i kremowym marmurem, kolorami tworzącym spirale, wchodzę po hebanowych, kręconych schodach prowadzących w dół i powolnym krokiem poruszam się pomiędzy różnymi pokojami. Jako, że już dawno minęłam sale zen, centrum świątyni i inne pokoje do medytacji i ćwiczeń teraz idę długim korytarzem, którego ściany z mojej lewej strony pokryte są lustrem, zaczynającym się od samej podłogi kończące przy suficie. Po prawej, na białych ścianach wiszą portrety jednych z największych medium jakie kiedykolwiek stąpały po tym świecie. Najczęściej stare osoby, wymalowane na płótnach, śledzą moje kroki swoimi martwymi i nieruchomymi oczami. Na samym końcu widzę portret mojej matki i krzywię się. Jest jedną z niewielu Itako, których portret powieszono za ich życia. Korytarz ten znajduje się pod ziemią, dlatego jedynym źródłem światła są żyrandole z których zwisają małe kryształki. Dochodzę do końca korytarza i staję przed średniej wielkości czarnymi drzwiami, pokrytymi złotymi liniami, ułożonymi w kształt kwiatów a na ich szczycie również złotą czcionką wypisane były słowa.
Nie ufaj ciemności, wierz w światło”
Uśmiecham się ironicznie do tych brzmiących strasznie poważnie słów i nie rozumiem za bardzo czemu one mają służyć. Wyciągam dłoń i wkładam mały złoty kluczyk do zamka , przekręcając go. Wszystkie linie poruszają się, by w końcowych wyniku z kwiatów przekształcić się w wzór płomieni. Drzwi uchylają się a przede mną jest tylko ciemność i wiem, że nie mogę zabrać ze sobą światła. Ono i tak zostanie pochłonięte przez mrok. Dociera do mnie chłód, więc naciągam rękawy płaszcza który już wcześniej zarzuciłam. Zamykam oczy i pozwalam by moje myśli się uspokoiły a następnie robię krok do przodu, jednak zostaje powstrzymana.
-Jesteś pewna, że dasz radę?- słyszę pytanie ale się nie odwracam. Jedną dłoń opieram na framudze drzwi. Ten znienawidzony przeze mnie głos aż przecieka kpiną i ironią. Głos mojej matki. Chce zignorować ją i robię krok na przód i już w połowie zanurzam się w tej czerni.
-Twoje wejście będzie równoznaczne z twoją śmiercią – mówi, jednak nie po to by mnie przekonać bym się zatrzymała. Mówi to z taką pewnością, jakby śmiała się mi w twarz, mówiąc, że jestem słaba. A ja wiem, że nie jestem. Teraz ogarniał mnie spokój, ponieważ spędziłam już dwa tygodnie w Osorezan poświęcając je medytacji.
- Chciałabyś – mówię tylko i wkraczam w mrok. Nie mogę już usłyszeć czy coś odpowiedziała. Czuję jak mrok zaciska wokół mnie swoje ramiona, jak zimne i wilgotne macki, powodując gęsią skórkę na moim ciele. W takim momencie nie ma niczego więcej jak ciemność. Nie słychać dźwięku, nie widać własnych dłoni a przez zimno, ledwo czujesz swoje ciało. Wyciszam się, koncentrując się na energii duchowej jaką powinnam czuć. I czuję. Pierwszy krok jest niepewny a dłonią szukam ściany. Wyczuwam ją a pod palcami wyczuwam chropowatą powierzchnię. Idę spokojnym krokiem w dół, a im niżej, tym ściany stają się wilgotne. Zmierzam na sam dół góry, na której znajduje się Osorezan. Droga, którą muszę przebyć nie należy do tych, które pokonujemy podczas wiosennych spacerków, na które wybieramy się z miłą chęcią i uśmiech na twarzy. Oj, nie. W pewnym momencie dochodzą myśli, czy aby na pewno się nie zgubiłam. Przecież nic nie widzę i równie dobrze nigdy nie zobaczę już blasku. „Nie ufaj ciemności, wierz w światło” głosił napis. Upadam na ziemię, raniąc najprawdopodobniej sobie kolano. Nie mogę uwierzyć w brak jasności. Ona tam jest, muszę tylko stąd się wydostać. Nie wiem, ile minęło czasu, nim zobaczyłam mały czerwony promień, ponieważ czułam jakby dla mnie czas stanął. Byłam sama z drogą, którą musiałam przebyć, wiele wywróceń, wiele zbędnych emocji, których trzeba się od razu pozbyć. Tutaj liczył się spokój. Jestem na dnie góry i moim oczom ukazuje się skrzyneczka, a z jej dziurki od klucza bije delikatne czerwone światło. Podchodzę do niej i uchylam wieczko. Widzę talizman, taki sam jaki przywiozła Kimiko. Biorę skrzyneczkę i kieruje się ku wyjściu a czerwień niknie. Wiem, że najtrudniejsza droga już za mną. Podobno wiele Itako wędrowało tutaj w celu udowodnienia swojej siły, jednak przepadały na zawsze. Ciemność je pochłaniała. Jeżeli straciło się spokój ducha i traciło z energią która biła od talizmanu kontakt, było to równoznaczne z wiecznym błąkaniem się po dnie góry. Opuścić wnętrze góry jest o wiele łatwiej. To tak jakby nogi zapamiętały drogę, którą przyszły, przez te wszystkie upadki. Wychodzę otwierając drzwi a jasne światło oślepia mnie. Zasłaniam wolną ręką oczy i powoli przyzwyczajam się do jasności. Świat przybiera konturów i barw. Patrze w lustro i widzę swoje odbicie. Potargane włosy, podarty w niektórych miejscach płaszcz, zadrapania na dłoniach i nogach. Stoję tak na bosaka, bo buty zgubiłam potykając się kolejny raz w ciemnościach, a uśmiech gości na mojej twarzy. Płaszcz wyrzucam przy pierwszym lepszym koszu a sama idę do swojego pokoju dumna, że mi się udało. Gdy wychodzę już z łazienki i zakładam czyste ubranie zaczynam pakować się, by wrócić do domu. Do przyjaciół, choć ciężko mi się przyznać, za którymi się stęskniłam. Przy wyjściu ze świątyni w której mieszkałam, spotykam ją. Stoi przede mną i mierzy mnie wzrokiem. Jesteśmy do siebie podobne, te same oczy, kolor włosów, rysy twarzy. Jednak ona jest trochę wyższa, ma dłuższe włosy, a na sobie ma długą granatową suknie, czerwone korale zwisają jej z szyi.
-Udało Ci się- szepcze z niedowierzaniem z szeroko otwartymi oczyma. Nie spodziewała się mnie a ja hamuję się by się nie roześmiać prosto w jej twarz. Pozwalam tylko by moje kąciki ust lekko się uniosły.
-Co do tego nie było żadnych wątpliwości – mówię a ona przygląda mi się uważnie – mam jeszcze jedną sprawę – biorę wdech i wyjawiam jej, co zamierzam zrobić w przyszłości. Lepiej by dowiedziała się teraz .

Yoh:
Anna przestała mówić a ja mam tylko jedną myśl, która mnie smuci. Patrzę na blondynkę i napotykam jej wzrok.
-Czemu nie wiedzieliśmy, że możesz nie wrócić?- pytam i nagle przed oczami pojawia mi się Kimiko, która zawsze powtarzała, że Itako wróci. „Ona niedługo wróci, chłopcy”, słyszę głos rudowłosej w swojej głowie. Zawsze tak odpowiadała, na pytanie czemu tak długo. Teraz rozumiem. Modlitwa, nie obietnica. Ten smutne spojrzenie, które trwało przez chwilę. - Czemu nam nie powiedziałaś? - teraz kieruje słowa do rudowłosej, ponieważ Anna milczała.
-Ponieważ Anna prosiła, bym nic nie mówiła- szepcze a ja wzdycham. Patrze na Itako i lekko się uśmiecham. Stawiam się na jej miejscu i wiem, że sam bym milczał gdyby mi coś groziło. By nikogo nie martwić. Rozglądam się po pokoju i mam nadzieję, że wszyscy to rozumieją. Nikt tak naprawdę nie powinien być zły za tę tajemnice. Miała ona nas chronić przed martwieniem się.

Hao:
Siedzę tuż przez Aizawą i przyglądam się jej dokładnie. Wcześniej wolałem nie myśleć, że chodzi właśnie o tę przepowiednie. Przecież tak naprawdę nigdy nie wiadomo co sobie Król Duchów wymyśli. Teraz wiem co się szykuje. Połączenie talizmanów zależy od rudowłosej.
— Dlatego Kimiko musi jechać do Palomar Mountain. Znajduje się tam Góra Jedności gdzie będzie mogła połączyć talizmany — mówi Silva a dziewczyna kiwa głową.
—To ja się idę spakować — mówi wstając i wychodzi z salonu. Pojawia się jeszcze Shoichi zabierając skrzyneczkę i szkatułkę, po czym znika.

Tamao:
Budzę się przez dźwięk budzika. Jestem kompletnie nie wyspana. Nie spałam dobrze tej nocy a teraz muszę wstać o piątej rano. Idę do łazienki. Zimny prysznic budzi mnie całkowicie. Stoję chwilę unosząc głowę tak, by krople wody spadały mi na twarz. To naprawdę orzeźwiające. Po chwili stoję już przed lustrem i susze włosy. Oglądam ostatnią krople, która ześlizgnęła się z mokrych włosów i teraz sunie powoli wzdłuż szyi, następie po obojczyku by skończyć swoją wędrówkę przez wchłonięcie przez bawełniany ręcznik. Następnie mocze grzebień i próbuję okiełznać pojedyncze pasemko, które uporczywie odstaje od pozostałych włosów. Ubieram się i zbiegam po cichu do kuchni. Nastawiam wodę w czajniku. Opieram się o blat i myślę o zdarzeniach z poprzednich dni. Kimiko wyjechała do jakiejś wioski o której nic nie wiemy. Sama rudowłosa znała ją tylko z nazwy, ponieważ wcześniej zasłyszała ją od Silvy. To smutne. Cokolwiek zdarzy się na tej Górze Jedności, dziewczyna nie będzie miała przy swoim boku przyjaciół. Wzdycham i kręcę głową. A do tego jeszcze ta przepowiednia nie daje mi spokoju. Gdy Kimiko już wyszła, zostaliśmy w salonie i zastanawialiśmy się, co takiego mogą oznaczać jej słowa ale nic nie wymyśliliśmy. Jaki orli krzyk? I o co chodzi z tymi kamieniami? Przecież one nie mogą widzieć! To wszystko nie trzyma się żadnej logiki.
Woda wrze, jednak chwilę patrzę na obłoczki pary, które szybują ku górze. Zalewam herbatę a jej aromat dostaje się do mojego nosa. Uśmiecham się, a następnie biorę dwie szklanki i wchodzę na górę. Nie muszę pukać do drzwi, ponieważ widzę już blondynkę opierającą się o framugę i lekko uśmiechniętą. Odwzajemniam ten gest i wchodzę do środka by rozpocząć mój trening.

Hao:
Śniadanie wesołej gromadki nie różni się prawie od tych, które widywałem codziennie. Rozmawiają ze sobą i się śmieją jednak czasem da się zobaczyć jak ktoś ukradkiem spogląda w stronę wejścia do kuchni. Jakikolwiek brak rudowłosej nadal jest odczuwalny. Gdy tak przyglądam się ich twarzom widzę, iż parę osób wygląda, jakby już zaakceptowało perspektywę poranków bez przekraczającej normę energii Aizawy. Anna i Tamao rozmawiają między sobą, jednakże różo-włosa szczerze powiedziawszy usypia na siedząco. Yoh szczerzy się od ucha do ucha na widok płatków śniadaniowych a Ren w spokoju popija mleko. Podchodzę do okna i patrze przed siebie. Chciałbym widzieć ceremonie połączenia talizmanów, będzie to na pewno niezwykłe widowisko.
Ren:
Dzisiaj zamiast treningu mamy posprzątać dom. Mnie i Pilice przypadło odkurzenie strychu. Stoimy i w ciszy kontemplujemy to co widzimy. Niezliczone ilości beżowych pudeł, ułożonych bez większego ładu i składu. Ostrożnie wymijając wszystkie te pojemniki, które jak zauważam, pokryte są sporą warstwą kurzu, podchodzę do średniego okienka, które znajduje się na końcu. Odsłaniam ciężkie i grube, granatowe zasłany, a zagubione płomyki słońca rzucają światło na to pomieszczenie. Widać stąd bramę wejściową do rezydencji. Wymieniam spojrzenie z niebiesko-włosom. Zadanie, które nam powierzono jest, delikatnie mówiąc, ciężkie. Ja zajmuję się wnoszeniem i wynoszeniem wiadra z wodą bądź przesuwaniem pudeł, do których zgodnie stwierdziliśmy, zaglądać nie będziemy. Pilica wyciera kurze, myje okno czy podłogę. Gdy przestawiam kolejne rzeczy w kąt na chwilę przystaję i nieprzytomnie wpatruję się w unoszący się kurz. I o to co mi zostało. Całe życie poświęcone ciężkim treningom, potem walki w turnieju by osiągnąć cel zostania Królem Szamanów. A teraz tkwię na strychu i sprzątam jak jakaś pokojówka. To zdecydowanie nie tak miało wyglądać.
—Ren... — doszedł do moich uszu niepewny głos dziewczyny. Odwracam się lekko i pytająco podnoszę brew, jednak ona stoi do mnie bokiem i wygląda przez okno. — Lepiej jak sam to zobaczysz — mówi i odsuwa się od szyby. Odstawiam pudło z małym hukiem i kieruje tam swoje kroki. Gdy wyglądam na zewnątrz zastygam w bezruchu, ale tylko na chwilę. Klnę pod nosem i szybkim krokiem zmierzam ku wyjściu. Wychodzę na dwór i staję z nim twarzą w twarz. Moje złote oczy patrzą w jego czarne. Mój gniew wzrasta a ręka, którą trzymam wzdłuż ciała jest w każdej chwili gotowa by sięgnąć po miecz.
—Dawno się nie widzieliśmy, Lenny — mówi a ja się krzywię.
—Czego chcesz? — pytam. Nie spodziewałem się, by En Tao opuścił Chiny by osobiście się ze mną spotkać.
—Nie dostałeś mojego listu? — oh tak... Dostałem. Skończył jako ładna kupka popiołu. Chciał mojego powrotu do „domu”. Jego niedoczekanie, bym w najbliższym czasie postawił tam swoje nogi. Nie odzywam się, więc kontynuuje — chcę, byś wrócił Ren. Wiem o misji, którą Ci powierzono. Musisz się odpowiednio przygotować. Musisz być silniejszy, klan Tao nie może stracić Ciebie, odkąd masz miecz błyskawicy, jesteś głową rodziny — gdybym tego nie wiedział. Muszę podziękować Jun, za rozpowiadanie wszystkiego co tu się dzieję. Zaciskam dłoń w pięść i patrze mu w oczy.
—Czy ty sugerujesz, że jestem słaby? — pytam z kpiną i wyjmuję miecz, rozkładając go — to dowodzi mojej siły. A swój trening będę kontynuował tam, gdzie tylko będę chciał i nie mam zamiaru wracać teraz do Chin — mówię. Krzywię się na samą myśl, iż zasugerował, by pasowało do mnie określenie „słaby”. Ja, Tao Ren słaby? To jest niemożliwe!
—Chodzi o to, byś stał się jeszcze silniejszy — odpowiada a jego twarz nie wyraża żadnych emocji. Nie kieruję już się mottem „Niszcz albo zostaniesz zniszczony”. Nie mógłbym tam wrócić. Nie teraz. Chowam miecz i odwracam się. Idę w stronę wejścia do domu, jednak na chwilę przystaję.
—Udowodnię Tobie i całej rodzinie, że potrafię zadbać o siebie i swoją moc bez waszej pomocy — kończę i wchodzę do mieszkania. Idę prosto do pokoju i siadam na łóżku, łapiąc się za głowę. Na jego widok wszystkie wspomnienia wróciły.
Wszystko w porządku, Mistrzu Ren ? — spytał Bason, pojawiając się obok mnie. W tym samym momencie powróciło pytanie rudowłosej. „Czego się boisz, Ren?” Wstałem i wyładowałem swoją złość na ścianę waląc w nią pięścią i opierając o nią głowę.
—Niech ją szlag trafi — mówię przez zaciśnięte zęby. Osuwam się na ziemie kucając.
Mistrzu Ran? — ponownie pyta mój duch stróż. Przez chwilę milczę jednak potem słowa same wydobywają się z moich ust.
—Ja nie chcę stać się taki, jak kiedyś — mówię i już milczę. Nie wyobrażam sobie, by teraz wrócić do Chin i tam trenować. By znowu słuchać o nienawiści i o słabości jaką jest przyjaźń. Do tego właśnie tam, widziałbym najwyraźniej wszystkie te momenty, gdy odbierałem życie. Gasnący błysk w oczach moich ofiar, sztywne, nieruchome martwe ciała, pozbawione oddechu, bicia serca i krwi płynącej w żyłach. A oczyma wyobraźni widział łzy matek opłakujących swoje dzieci, żony stojące w drzwiach czy oknach spoglądające przed siebie czekając na powrót mężów, chociaż gdzieś w środku ich serca już podpowiadały im prawdę. Oni nie wrócą. Dzieci klęczące przed łóżkiem proszące anioły by zwróciły im rodzica czy rodzeństwo. A winowajcą tego smutku był on. Tyle nieszczęścia spowodowane przeze mnie. To nie może się powtórzyć. Już nie chcę słyszeć jak ktoś resztkami sił, błaga mnie o litość. Jak korzy się, wijąc po ziemi mówiąc, jak bardzo chce żyć. Nie chcę znowu stać nad nimi i patrzeć na nich zimnym, obojętnym wzrokiem. Nie chcę by ostatnimi słowami jakie mieli usłyszeć było motto mojej rodziny. Czuję jak głęboko w sercu daje o sobie znać to uczucie, które już dawno wyizolowałem, te którego nie powinienem już czuć. Strach w najczystszej postaci przybrał kształt obawy przed przeszłością.

***

Kolejna godzina wędrowania po tych górach była dla rudowłosej niebywale męcząca. Usiadła na skale i wyjęła małą butelkę wody z plecaka. Wypiła ostatnie krople i westchnęła. Członek Rady, który ją miał zaprowadzić na miejsce zniknął i sama teraz szła przed siebie, licząc na dobry los. Ruszyła dalej i oglądała się dookoła. Otaczały ją szare skały, w niektórych miejscach pokryte mchem. Otrzepała dłonie, które przewiązała materiałem z chustki na szyje, by ich nie poranić. Wspięła się na kolejną skałę dochodząc do szerokiego szczytu gdy zobaczyła sylwetkę mężczyzny ubranego jak Indianin. Spokojnie do niego dołączyła i stanęła na szczycie. Kosmyki włosów, które wydostały się z koka dziewczyny powiewały na wietrze. Stała na wierzchołku jednej z mniejszych gór jakie ją otaczały a przed nią, w dolinie widziała sporej wielkości miasteczko. Mrużyła oczy przez nacisk wiatru na jej powieki. Wzięła głęboki wdech a jej płuca wypełniło typowo górskie powietrze.
— Palomar Mountain — powiedziała przymykając oczy i ciesząc się uczuciem tego ciepłego zefirku muskającego jej skórę i powodując rumieńce na jej twarzy.
— Tam — powiedział Silva wskazując ręką jedną z gór za którą zaczynało zachodzić słońce —to jest Góra Jedności — zakończył a Aizawa przyjrzała się jej. Góra nie należała do najniższych, jednak nie to ją martwiło. Od góry biła dziwna energia, która spowodowała ciarki na jej skórze. Objęła swoje ramiona i tarła je by rozgrzać. Gdzieś w oddali dało się usłyszeć wycie kojotów.
Niezłe wyczucie pieski.*


* Kojoty należą do rodziny psowatych, a to słowo pieski bardziej mi pasuje.

Ekhm. Notka została opublikowana w dzisiaj z powodu pewnej umowy, z której teraz się wywiązuję. W tym momencie pozdrawiam 13. i błagam o trochę litości nad moim żywotem...
Hmm, o czym to ja? Aaa, rozdział 9 pojawi się w niedzielę a od przyszłego tygodnia częstotliwość będzie tak jak dawniej – czyli co tydzień w sobotę.
Podziwialiście tutaj moją piękną przepowiednie, haha, wiem dobry żart... Powtórzę coś już po raz tysięczny: Drugim Nostradamusem nie jestem i tyle to ja wiem jak napisać jakąkolwiek dobrą przepowiednie co nic... i mój brak daru jasnowidzenia właśnie podziwiacie. Krzyczcie, narzekajcie, tylko nie znęcajcie się nade mną zbyt bardzo fizycznie bo jutro do szkoły idę i nie chcę mieć fioletowego siniaka pod okiem...
Domyślam się, że w poprzedniej notce było nijako a teraz napchałam informacji ale inaczej się nie dało.  
I ja wiem, tylko ja potrafię odwlekać z odpowiedzą na jedno, krótkie pytanie 4 rozdziały ale już mam to za sobą i 'obnażyłam' strach Rena wszystkim moim czytelnikom. Buhahah.  
Mam nadzieję, że 31 sierpnia był dobrym dniem. Wyczekujcie ostatniego promienia wakacyjnego słońca! To coś jak spadająca gwiazda – razem ze znikającym promyczkiem ostatniego dnia wakacji życzymy sobie coś na nadchodzący rok szkolny i dalszą przyszłość ;) Ja osobiście wybieram się nad Zegrze by ten promyk obserwować ( najbliższe jeziorko w okolicy :c ) z moją edytorką. Oj, może znowu załapię się na żaglówkę? Taaaaak! Wczoraj płynęłam na żaglówce i jak ja to kocham!

14 komentarzy:

  1. Oooo...biedny Ren! Mogę go przytulić? Ja kcem go przytulić! *tuli Rena* Hmm...notka dobra. Nie widzę nic złego w przepowiedni. Ja zapewne napisałabym o wiele gorszą. Nie było masakry. Nie jest jakoś super napisana,ale sprawia że czytelnik myśli^^ Pa Kimiko! Wracaj szybko!*macha do dziewczyny jak wariatka* Matka Anny to s*** =-= Mam ochote pie*rznąć jej gromnicą=-=(pojęcia nie mam czemu akurat gromnicą!) Gupia baba... Fajnie że wyjaśniłaś co z tą przepowiednią. Pa!

    OdpowiedzUsuń
  2. Błahaha! Jest nowa notka! Ależ ja się cieszę. I nie narzekaj mi na nią, bo będzie z Tobą bardzo źle... Oj, bardzo źle. Cóż, ja mogę napisać sensownego? Wybacz, głowa mnie boli, ale nie mogłam się powstrzymać i przeczytałam, a teraz nie mogę się powstrzymać i komentuję xD Po pierwsze, rozdział był naprawdę dobry. Panuje w nim inny klimat, niż w poprzednich notkach, ale chyba właśnie o to chodziło, o tę nutkę tajemniczości. Kiedy czytelnik patrzy i zastanawia się, o co do kurczaka chodzi z tymi wszystkimi tajemnicami? Przepowiednia Nocy wyszła Ci bardzo dobre... Ech, szkoda tylko, że pewna blondynka blondynka jednak wróciła z tej wyprawy po trzeci talizman... A Hao to szczwana bestia... Wiedział, że należy go rozczepić xD Yeah! Tamao zaczęła trenować... Niech nasze kochane dziewczę będzie cierpliwe i czeka na rezultaty, a te na pewno w końcu się pokażą xD I tak trochę szkoda Rena mi się zrobiło... T.T Szanowny Pan En to niech lepiej się schowa, bo nie ręczę za siebie ==. Men, mam nadzieję, że opiszesz ceremonię połączenia tego talizmanu ^^". Jestem tego niezwykle ciekawa. Dobra, to ja czekam do niedzieli. I bardzo dziękuję za pozdrowienia... Ja też się pozdrawiam! *macha rączką*
    Czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowa notka na http://bracia-asakura.blog.onet.pl/ Zapraszam serdecznie^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Auuuuuuuuu! W kompleksy Haba wprowadzasz, kobieto!!! Kto ci pozwolił tak często notki strzelać? Ach tak, Hab już pamięta! 13.! Znaczy totalnie ją popieram, ale mam teraz wyrzuty sumienia, że zalegam z własną notką. Poza tym, nie skomentowałam twojej poprzedniej, ale nie bij! Chwilowo musiałam korzystać z tworu internetopodobnego i cierpliwości wystarczyło mi tylko na parę najnowszych rozdziałów mangi. Z tego wszystkiego zrobiłam sobie nawet trening w rzucaniu winniczkami przez płot, ale nie ważne...
    Nom, co do rozdziałów, to bardziej mi się podobał siódmy niż ósmy, jakoś się tak rozochociłam. Szczerze mówiąc to mnie nawet ten ostatni trochę zawiódł, nie wiem czego ja się spodziewałam... Hab nie zrozumiała też tej akcji z talizmanami. Po co one są potrzebne? Myślałam, że po to by usłyszeć przepowiednię, ale chyba jednak nie... Hab znowu nieuważnie czytała. Chym, chym. Mimo wszystko strasznie mi się podoba, że wprowadzasz jakieś tajemnice i w ogóle. Ostatnio tak rzadko napotykam fajne sekrety na blogach. Niach, niach.
    Nom, dosyć tego smęcenia. Szablon! Szablon! Szablon! Jest super! Przeszkadza mi tam tylko Hao. Znaczy nie Hao sam w sobie, co to to nie! Po prostu jest narysowany innym stylem. Właściwie to po wszystkich postaciach można od razu stwierdzić, że są z innej parafii, ale ten Hao to się tak najbardziej wyróżnia. To jednak szczegół, szczegół! Jest super!

    OdpowiedzUsuń
  5. Niah!!! Teraz Hab rozumie! W sumie to logiczne. A co do tych ślimaków, to nie były winniczki tylko pomrowy(takie bez skorupki). Hab się nie zna, to napisała jakie bądź, a teraz sobie wygooglowała jakie to były. Rzesz! Przez ciebie Hab musiała się doedukować, a jest dopiero 31 sierpnia! Auuuuuu! Wakacje... chlip, chlip.

    OdpowiedzUsuń
  6. Łaaa! Jesteś okrutna, tak mnie męczyć tą pewną blondynką T.T A wiesz, co ja się dzisiaj dowiedziałam? (w właściwie wczoraj...) Że moja nowa wychowawczyni ma na imię Anna i jest blondynką o krótkich włosach... . Żegnaj okrutny świecie, idę się pochlastać ==
    I wiesz, co? Myślał indyk (czyt. 13.) o niedzieli, a już w piątek łeb mu ścieli (czyt. w szkole) T.T To zdecydowanie nie fair, ale i tak się cieszę, że dwie notki w tym tygodniu zdążą się pojawiać xD (jedna, to już się pojawiła xD)

    OdpowiedzUsuń
  7. http://day-night-lien.blogspot.com -nowy rozdział.
    Wiem, mam u Ciebie zaległości, ale postaram się je dziś nadrobić:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow, Anna ma "milusią" mamusię. Żeby kobieta cieszyła się z prawdopodobnej śmierci własnej córki... To wstrętne. Ale trzeba przyznać, że sprawa w związku której itako stracił ubrania jest całkiem zabawna:)
    Więc Len boi się przeszłości i tego jaki był. Wcale mu się nie dziwię, zaznał przyjaźni i innego życia, więc zrozumiałe, że dostrzegł swoje błędy. Tylko nie musi się wściekać na Rudą, że pomogła mu to sobie uświadomić:)
    Aizawa wybrała się w góry by połączyć talizmany. I miał ją zaprowadzić członek Rady, który zniknął, czyli plemię Patch jak zwykle bardzo pomocne:) dobrze, że chociaż Silvę spotkała.
    Przepowiednia wyszła Ci bardzo intrygująco. Na razie nie mam pojęcia o co niej może chodzić:)
    I przyczepie się do jednego, czym nie powinnaś się przejmować, bo zawszę cierpię na niedobór w tej dziedzinie: dlaczego tak mało Hao?^^
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, pisałam, żebyś się nie przejmowała moim marudzeniem na niedostatek starszego bliźniaka:) Ja tak często:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Śmieje się nerwowo. *jeden dzień w liceum i już dostała nieodwracalnego urazu psychicznego* Jakie liceum? Jaki wychowawca? Ja trafiłam do podziemi! Lochów! Tam są potwory! Łaaa! I mówią, że mniej więcej 13 z 32 osób może przeżyć wędrówkę po tym mrocznym labiryncie T.T

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak, pamiętam. A tak nawiasem mówiąc, ja też się w poniedziałek się dowiem, w której grupie jestem xD I będę miała pierwsze warsztaty teatralne xD. Tak, nie ma to jak pójść do klasy prowadzonej innowacyjnym torem nauczania.

    OdpowiedzUsuń
  12. Niach, niach! Nowy rozdział mam!

    OdpowiedzUsuń
  13. A 13. czeka na nową notkę ^ ^

    OdpowiedzUsuń