Proszę o kulturę, uzasadnioną krytykę, szczere opinie. To wszystko z mojej strony, dziękuję i życzę miłej lektury...

czwartek, 8 grudnia 2011

11. Dobre i złe wiadomości


 Na swoją obronę powiem tylko, iż moje wszelkie opóźnienie wynika z bardzo poważnego problemu: w pewnych okolicznościach nagle okazało się, że moje pliki w magiczny sposób zniknęły z laptopa. W tym opowiadanie, kilka rozdziałów. Jednakże jak widać, wracam do żywych. 


Hao:
 Prychnąłem. Jestem zaskakująco spokojny jak na możliwe ostatnie chwile mojego jakiegokolwiek istnienia. Może to dlatego, że i tak nikt nie zobaczy mojej wściekłości?
 Niedługo Księga zostanie połączona z talizmanami a moc zostanie uwolniona razem z moimi naukami. Czarna kula wytwarza złote błyski, które mają hipnotyzujący wpływ na obecnych. Urocze, jak wesoła gromadka przygląda się temu zjawisku nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo mogą żałować swoją utratę czujności. Zaczęła wzbierać we mnie powoli złość. Banda kompletnych idiotów. Ci kretyni chyba naprawdę wierzą albo mają płomienną nadzieję na to, iż dostaliby moje wskazówki bez żadnego wysiłku. Zmrużyłem oczy. Twoja bezczynność Yoh, zaraz przyniesie opłakane skutki. Rusz się do cholery! Moje istnienie w jakiejkolwiek formie zależy od ciebie.
 Ciemna kula energii zmniejsza się i znika. Połączona księga przekształciła się w wolumin oprawiony w pleśniejący czerwony aksamit. Otworzył się, lewitując nad podłogą. Gdy sam zaczął się kartkować jakby pod wpływem wiatru, posypał się kurz i skrawki sczerniałej tkaniny. Przeniosłem wzrok na braciszka. Stoję niedaleko niego by mieć dobry widok na wszystko co się dzieje.
– Wyciągnij broń – szepnąłem, chociaż on nie mógł mnie usłyszeć. Przypomniały mi się słowa Króla Duchów. Bronić Yoh? Niby jak? Co takiego mogę teraz zrobić, niż tylko stać i patrzeć jak ten kretyn sam siebie skazuje się na poważne rany?
 Jeden błysk, który na chwilę oślepia szamanów i staje się to, co stać się miało. Pojawia się Shinigami najwyższego stopnia. Jeden z potężniejszych jakie kiedykolwiek stworzyłem. Niebiesko-czerwony stwór o trzech białych rogach, pokrytych zieloną mazią, która spływa również po jego łapach. W ogromnej łapie, zakończonej ostrymi pazurami trzyma bat. Sekundy wystarczyły mu, by zorientować się w całej sytuacji dzięki swoim małym pięciu oczom, które obracały się we wszystkie strony. Nikt nie zdążył nawet zareagować, gdy strzelił z bata powalając Yoh na pobliskie gablotki. Rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Po drugiej stronie pomieszczenia rozległy się krzyki. Odwróciłem na chwilę wzrok od rozciętej i zakrwawionej klatki piersiowej Yoh, by spojrzeć na źródło wrzasków. To jego przyjaciele i rodzina na próżno próbują przedostać się do braciszka. Tylko osoba, która wylała swoją krew by połączyć księgę z talizmanem może uczestniczyć w tej bitwie. Nie ważne z której strony będą próbować, bariera o delikatnym złotym zabarwieniu nie przepuści nikogo.
 Krzywię się na widok szatyna. W prawej dłoni ma wyciągnięty miecz, jednak chwieje się na nogach. Traci dużo krwi i wątpię, by był w stanie chociażby obronić się przed kolejnym atakiem, nie mówiąc już o zaatakowaniu potwora. Kolejny zamach i bicz owija się wokół broni Asakury, wyrywając mu miecz z ręki.
 Yoh jest bezbronny. Wszystko dla mnie przycichło. Czyżby to był koniec? Nie, nie mógłby być. Mam jeszcze cel do spełnienia, obietnicę, której nie mogę złamać.
 – Niech Cię szlag, Yoh – mamrocze pod nosem. Nerwy mi puszczają, polegam jedynie na odruchu. Czy to nie ta chwila, w której czas, wydawałoby się, wlecze niemiłosiernie? Każda sekunda ma być jak minuta a wszystkie detale są zaskakująco wyraźne? Bzdura. Jeżeli nikt nic nie zrobi, to najprawdopodobniej Yoh będzie można zeskrobywać ze ścian a czasu na reakcje jest zbyt mało. Robię to co pierwsze przychodzi mi na myśl, czyli... staję między braciszkiem a Shinigami. W końcu to ja je stworzyłem i mnie powinien się posłuchać, cofnąć się. Kiedy widzę opadający bicz w moją stronę, uśmiecham się bez krzty wesołości. Zapomniałem o jednym małym i całkowicie nieistotnym szczególe... on mnie nie widzi. Zamknąłem na chwilę oczy.
 O dziwo czuję ciepło, którego tak dawno nie odczuwałem...


Otwieram oczy i wiem gdzie jestem. Czemu tu wróciłem? Może to i dobrze, że tak się stało? Ale co z Yoh? Zresztą... Co mnie to obchodzi? Stoję, bądź lewituje czy po prostu jestem, a ze wszystkich stron otacza mnie miłe dla oka błękitne światło z przebłyskami bieli.
– Stęskniłeś się za mną, Królu Duchów czy może cierpiałeś na brak towarzystwa? – rzuciłem, jednocześnie rozglądałem się wokoło.
– Hao Asakuro – rozpoczął, ignorując moje słowa. – Wiesz czemu tutaj jesteś? – śmieje się słysząc to. Ostatnio jakoś wyszło, że wiem bardzo mało. Chociaż z drugiej strony, pierwszy raz od dawna mam szansę z kimś porozmawiać.
– Niech pomyślę... – zaczynam i rozglądam się w około – kolejny genialny pomysł jak urozmaicić mi moje pośmiertne życie? – wypowiadam słowa patrząc przed siebie.
 – Stanąłeś między swoim bratem a Shinigami – przymykam oczy, ciesząc się ciepłem. Jego słowa są mi raczej obojętne.
-Odkrywcze – szepcze i rozciągam się. Czuję się wyjątkowo... żywy. – Nie jestem pewny czy to było przemyślane posunięcie. – nie wiem czemu, ale zaczynam się czuć niespokojnie. Temperatura rośnie i robi się bardziej jaśniej, tak jakby promienie słońca odbijały się od śniegu. Rozglądam się i czekam.
 – Niedługo zrozumiesz dlaczego zareagowałeś obroną brata. To co twoje serce już wie, rozum nie pojmuje – głos Króla zamilkł. Prychnąłem. Serce odpowiada za pompowanie krwi, niczego nie rozumie i nie powoduje moich odruchów. Jeszcze chwila a będę słuchał o tym, jak moje nerki do mnie przemawiają a ja nie wkładam zbyt wiele wysiłku by ich słuchać?
 Światło nasiliło się, pochłaniając mnie całego. „Chroń swojego brata dalej, Hao Asakuro.” Słyszę ostatnie słowa, które zaczynają odbijać się echem w mojej głowie. Cierpliwie wpatruje się w nicość a potem, już całkowicie spokojny, przymykam powieki.

Yoh:
 Widzę białe światło przede mną. Cofam się o jeden krok i zasłaniam oczy dłonią. Jednak ból jest nie do zniesienia i przez upływ krwi robi mi się czarno przed oczami. Zanim jednak opadam, widzę zarys pojawiającej się przede mną postaci, która wydaje się na początku światłem. Ale ja już ją widziałem. Miesiąc po zakończeniu turnieju, stojąc na Strasznym Wzgórzu widziałem tę postać. Ale czym ona jest? Jej kontury zaciemniają się, jednak mnie opuszczają siły i czuję jak pode mną uginają się nogi.

Hao:
 W pewnym momencie, czuję delikatny powiew wiatru, więc natychmiast otwieram oczy. Stoję w białym blasku, który powolni niknie. Ta sama jasność pochłania stojącego przede mną Shinigami. Jego bat zdążył ledwie drasnąć moje przedramię, kiedy rozmazał się jak czarna smuga i znikł.
 Moje ciało stało się ociężałe, jednocześnie czuję w sobie nietypową lekkość. Nie mam wiele foryoku. Wykorzystuje jego resztki by się teleportować. Ostatnie co widzę, to woda. Później ogarnia mnie ciemność i opadam bezwiednie na ziemię.

Yuki :
 Robi się chłodno. Pomimo że to początek września, pogoda zrobiła wyborny kawał i obdarowała nas wyjątkowo zimnymi i wilgotnymi nocami. Powoli wstaje i prostuje się. Jestem już senna, jednak gdybym zasnęła tutaj zgotowałabym sobie przeziębienie i dłuższą drogę na śniadanie. Bo na kolacje jest już pewnie za późno. Robię krok do przodu a moje mięśnie protestują. Rozglądam się wokół. Słońce już zaszło, pozostawiając niebo księżycowi i gwiazdom, jednak one przysłonięte przez chmury pozostały w ukryciu. Tafla jeziora jest niemal czarna, a zobaczenie dna jest niemożliwe. Ma ona w sobie swój mroczny urok. To idealne miejsce by odpocząć po treningu. Piękne i spokojne. Opieram się o ścięty dąb. Nigdy nie byłam jakoś szczególnie odporna na ból. Czasami mam wrażenie, że szamaństwo to nie moja bajka. Walki, rany, ból, to nie to, czego mi do życia potrzeba. Ale co mogę zrobić, kiedy nie panując nad foryoku mogę zrobić krzywdę ludziom, na których mi zależy? Kręcę głową. To się nie stało i nie stanie. Po przeciwnej stronie jeziora rozlega się cichy trzask, przerywając błogi spokój. Spoglądam tam i widzę leżącą osobę nad samym brzegiem wody. Mrugam parę razy, nie wiedząc czy nie zaczynam śnić na jawie. Ale postać nie znika. Musi być prawdziwa.
 – Rosalie – Obok mnie pojawia się mój Duch Stróż – sprawdź to – podchodzę do wody i maczam w niej całą dłoń. Do kąpieli nie zachęca. Duch okryty ciemnozielonym płaszczem, zawiązanym pod szyją, sunie wolno nad taflą wody. W końcu umarłym nigdzie się nie śpieszy. Wróciła chowając twarz pod kapturem tak, że widać jedynie jej delikatny uśmiech.
 – Spod niego wycieka krew – jej szept wydawał się radosny, wręcz nieodpowiedni do słów, jakie wypowiada. Wzdycham i kręcę zrezygnowana głową. Krwawi, może to być poważnego. Powinnam mu pomóc. Ruszam biegiem do wody i gdy tylko jestem zanurzona do pasa, daję nura pod wodę, przepływając na wdechu sporą odległość. Gdy wynurzam się na powierzchnie czuję jak płuca zaciskają się, pragnąc powietrza oraz przeraźliwe zimno. Gdyby tylko nie krwawiła ta osoba. Ponowny wdech i znowu płynęłam na drugi brzeg. Wbrew pozorom jeziorko pomimo iż było wąskie było dość długie. Wiem, że tak szybciej pokonam dystans, dodatkowo zawsze lubiłam pływanie bardziej od biegania. Gdy wychodzę na drugim brzegu, trzęsę się z zimna. Odruchy bohaterskie są o kitu. Teraz powinnam być w ciepłym łóżku.
 Dopiero teraz widzę zarys postury tej osoby. Ma długie brązowe włosy. Kobieta? Nie, ma zbyt szerokie bary. Odwracam tajemniczą osobę na plecy i zastygam z otwartymi ustami, zapominając na chwilę jak mi zimno. On wygląda jak Yoh! Chwila, nie, to nie może być prawda. Kręcę głową a na twarz chłopaka spadają krople wody. Bliźniaki? Cóż, jest to bardziej prawdopodobne niż Yoh, który przedłużył włosy. Ale czy bliźniak nie miał być martwy? No, najwyraźniej nie miał tego w planach. Chyba że... szukam tętna i je znajduje. Czyli on żyje. Zmarszczyłam brwi w zamyśleniu. Tata opowiadał jej o rodzie Asakurów, gdy ją tu wysyłał. Imienia długowłosego nie mogę sobie przypomnieć.
 – Niedługo będzie padać – słyszę szept Rosalie. Spojrzałam na nią kontem oka. Stała wpatrzona w niebo, nie poruszając się. Wracam wzrokiem do chłopaka. Krew pochodzi od jego rany na przedramieniu. Rozcięcie jest dość głębokie i traci sporo krwi. Tutaj nic nie zrobię, potrzebuje zabrać go do mieszkania. A może do Kino? Nie, Asakurowie nie żywią do siebie ciepłych uczuć. Sprawili przecież, iż brat podniósł miecz na brata. Ciekawe jak Yoh musi się z tym czuć... Czy to jest chwila na takie rozmyślania? Jasne, że nie! Oddycham chwilę głęboko. Nie mam zbyt wiele energii.
 Biorę Asakurę na plecy, przez co jego ciężar równomiernie rozkłada się i lepiej będzie go nieść. Używam też małej ilości foryoku by czuć mniejszą wagę. Boję się uwolnić go więcej, w końcu jeszcze nie umiem panować nad całą swoją mocą i brat Yoh mógłby... zamiast lekko się unosić odlecieć w powietrze na parę metrów. Niezbyt pozytywna wizja, dopóki jest nieprzytomny i krwawi...


* * *
 Cisza wręcz dzwoni w uszach a przerywa ją jedynie ciche stukanie palców Horohoro o stół. Wszyscy zebrali się w salonie. Był on przestronny, więc łatwo mieścił tak liczą grupę ludzi. Pomieszczenie pomalowane w barwy ciepłej zieleni, jedną ścianę całkowicie pokrywały trzy okna z białymi zasłonami po bokach i szerokimi parapetami. Na środkowym z nich stały małe roślinki w żółtych doniczkach. Teraz światło pochodziło od dwóch wysokich lamp stojących po obu stronach szerokiej kanapy stojącej prawie na środku pokoju, naprzeciwko małego stolika, wykonanego z jasnego drewna. Po drugiej stronie ustawione były dwa białe fotele. Na ścianie koło okien wisiała pokaźna kolekcja różnych masek wykonanych z drewna bądź porcelany. Gdyby ciężka atmosfera jaka zapanowała była widoczna, cały ten pokój byłby pochłonięty w gęstej i nieprzeniknionej mgle.
 Drzwi rozsunęły się, a w nich stanął wysoki blondyn. Na jego twarzy widniał spokój, powoli odwzajemnił spojrzenia.
 – Stracił sporo krwi ale nic mu nie będzie. Rany na plecach są przeważnie powierzchowne, nie tak jak rana spowodowana przez bat. Powinien się obudzić najpóźniej pojutrze, za pomocą foryoku i maści z ziół jest możliwe, by szybciej wrócił do zdrowia. – poinformował swoim melodyjnym głosem i oparł się o ścianę. Dało się usłyszeć jak niektórzy wypuścili powietrze z lekkim świstem. Przynajmniej o Yoh nie musieli się teraz martwić. Jednak nikt nie poruszał tematu, który zaplątał ich myśli. To co widzieli wykraczało poza wszystkie ich obawy. Czy on naprawdę wrócił? Drzwi znowu zostały rozsunięte a w nich stanęła Anna. Do tej pory była razem z szatynem. Obrzuciła wszystkich spojrzeniem, siliła się, by wyglądało ono obojętnie, jednak i ona odczuwała pewien strach. Zbyt dobrze pamiętała wydarzenia z Gwiezdnego Sanktuarium. Westchnęła cicho i przymknęła oczy.
– Jak to możliwe?! – Horokeu już nie wytrzymał ciszy. Wszyscy spojrzeli na niego i co niektórzy pokręcili głowami. – Przecież on powinien nie żyć... – wyszeptał, czując jak traci głos tak szybko, jak go odzyskał.
 – Wątpię by Hao obchodziło co według nas powinien robić – prychnął pod nosem Tao, który siedział obok Usuiego. Opierał on łokieć o ramię kanapy a głowę podtrzymywał na dłoni. Był wyraźnie zezłoszczony całym obrotem spraw. Jeżeli już uważa, że kogoś zabił, w końcu również oddał swoje foryoku Yoh, czyli przyczynił się do zwycięstwa, to ten ktoś nie ma prawa pokazywać się, od tak, na środku kaplicy!
– Może to zbiorowa fatamorgana? – zaproponował Chocolove. Nikt jednak nie skomentował jego głupoty. Wszyscy byli zbyt zmęczeni, by marnować swoją energie na komika.
 Z kąta pomieszczenia, dotąd stojąca w cieniu Kino, wyszła parę kroków do przodu. Wcześniej zostawiła opiekę nad Yoh, Faustowi. Wierzyła ona w jego umiejętności lecznicze. Czasami zioła przegrywały z leczeniem za pomocą foryoku oraz innymi specjalnymi lekami, które działały szybciej.
 – Dowiedzieć się, jakim sposobem Hao przeżył, możemy jedynie od niego samego. Teraz nie ma żadnej potrzeby, byście tutaj siedzieli. Marsz do łóżek i macie się wyspać, bo jutro trening was nie ominie – jej słowa wypowiedziała monotonnie, jednak brzmiały jakby mówiła z mównicy a każde jej słowo zdawało się mieć swoją wagę. Szamani posłusznie wykonali ten rozkaz. Zdawało im się, iż jej proste sława niosły ze sobą ukryte przesłanie, niewypowiedzianą groźbę dodatkowych ćwiczeń podczas treningu, jeżeli w przeciągu pięciu minut wszyscy nie znajdą się w łóżkach .
 Jednakże, jeszcze długo nikogo nie zmorzył sen. Widmo, powrotu ich wroga nie dawało im spać przez ciągnące się dla nich godziny, które urozmaicało jedynie rytm wybijany przez deszcz na parapetach.

Yuki:
 Ledwo doszłam pod swoje drzwi. Szatyn swoje waży a ja jestem zmęczona. Znajdowaliśmy się niedaleko jeziora, przy starym i małym drewnianym domku. Kiedyś budynek służył za przechowalnie ziół. Z czasem jednak opustoszał a teraz pozwolono zamieszkać tutaj mnie. Czy raczej zmuszono, bym nauczyła się samodzielnego życia. Jęknęłam, gdy ponownie ugryzłam się w język, poczułam metaliczny posmak w ustach. Cała się trzęsłam.
– Musiałeś akurat dzisiejszej nocy spaść mi z nieba, Asakura? – mruczę pod nosem. Chłopak osunął się delikatni gdy próbowałam wyjąć klucz z kieszeni. Straciłam koncentracje i zamknęłam swoje foryoku w sobie. Ciężar długowłosego powalił mnie z nóg. Ledwo przewróciłam się na plecy. Syknęłam z bólu gdy mięśnie zaprotestowały gwałtownym ruchom. Na klęczkach otwieram drzwi. Powoli wstaję, opierając się o framugę. Czuję jak opadam z sił z każdą chwilą.
 -Niech podłoga miękką Ci będzie – szepcze. Kucam przy Asakurze, wspieram go trzymając za zdrowe ramię. Na czworaka doczołgałam się na środek małego pokoju. Jedynego pokoju w tym domku. Uśmiech satysfakcji przemyka mi po twarzy i ulgą siadam obok chłopaka by złapać oddech. Słyszę pierwsze krople deszczu uderzające w dach.
 Wzdycham, wiedząc, że czeka mnie długą noc bez odpoczynku. Muszę zapamiętać, by podziękować Kino za naukę podstawowego lecznictwa za pomocą ziół.

Kimiko:
 Mój świat ogarnęły obrazy przeszłości.
 Nieme kino wspomnień prze moimi oczami.
 Tylko jeden dźwięk jestem w stanie słyszeć.
 Równomierne bicie serca.
 Mojego serca.
 I tak od dłuższej chwili słucham tylko siebie.
 Ale jak długo trwa ta chwila?
 Zastanawiam się, kiedy mój czas się zatrzymał.
 Śmieszne.
 Nigdy nie myślałam, że zabraknie dla mnie jutra.
 Że otrzyma je tak wiele osób... tylko nie ja.
 Czy moja przyszłość już nie istnieje?
 
Znowu to widzę. Wszystkie błędy jakie popełniłam.
 Czyli piekło wczorajszych dni jeszcze nie zamarzło...
Czuję jak wstrząsa mną suchy szloch. Nie mogę tu płakać. Nie umiem tu wylewać łez...
 Sho... gdzie jesteś?
 Obiecałeś! Obiecałeś, że będziesz zawsze wtedy, kiedy będę Cię potrzebować!
  Więc czemu jestem sama?

Zaczynam biec. Biec między tym co minęło.
 Biegnę, chociaż to bezsensowne.
 Biegnę, ale to i tak nic nie zmieni.
 Biegnę, jednak przed sobą nie ucieknę.

Drzwi. Wysokie żelazne drzwi, okalane ostrymi kolcami, stojące w czarnej pustce.
 Utrzymywane przez sześć zawiasów uczuć.
 Smutek, kiedy myślę o utracie.
 Żal do samej siebie, o niewypowiedziane słowa.
 Strach, gdy przyszłość ma nigdy nie nadejść.
 Wstręt na samą myśl o tym, co padło z moich ust.
 Złość, gdyż zostałam pozbawiona spełnienia swojego marzenia.
 I zazdrość, bo inni mogą je zrealizować...

Ciemność, cisza, nicość i gdzieś pośrodku tego ja...

Czemu tu jestem? Połączyłam talizmany i... co się stało?
 Dlaczego zostałam uwięziona w swoim umyśle?
 Czemu?
Czy ja żyje?
Chyba nie...
 na pewno nie.
Nie słyszę już bicia swojego serca.
Umarłam. Przynajmniej cieleśnie.
Została pusta cisza.

Droga pustko i ciemności...
 Gdybym miała szanse powiedzieć ostatnie słowa, brzmiały by one mało oryginalnie. Raczej sentymentalnie. Powiedziałabym Nathanowi, że chcę zabrać jego troskę o mnie i jego kawę, gdziekolwiek pójdę.
 Yoh, jaką siłę ma jego uśmiech dla każdego, a w szczególności dla tych, których serca spowite są w ciemnościach.
 Renowi, by patrzył w przyszłość, nie w przeszłość.
 Annie, o tym jak czasami chciałabym umieć ciskać gromy spojrzeniami jak ona i wiem, że będzie dobrze.
 Tamao, że w środku jest ona silniejsza niż myśli.
 Horokeu, że jego marzenie jest wielkie a w sercu ma ogień, nawet jeżeli kocha lód.
 Ryo, jak blisko jest jego „święte miejsce”.
 Mówiłabym w nieskończoność reszcie o ich przyjaźni i więziach jakie je łączą.
 Przytuliłabym się do Shoichiego i patrzyła w jego zielone oczy. Kazała chronić inną osobę.
 Spytałabym Yoh o jego brata. Bo chciałam go spotkać.

 Ludzie nie rodzą się źli, ani dobrzy. Głód i pragnienie, to jest to, z czym się rodzimy. Wszystko co nas spotyka, kreuje osobowość. Wierzę, że Yoh zobaczy i pozna serce Hao. Bo ja wierzę, że on wróci. Musi wrócić. Dla Yoh, dla Matki Ziemi, bo Król Duchów chciał go w tej dziewiątce...
 Wiem to.
 I Yoh roznieci ten płomyk dobra. Tak naprawdę, tylko on będzie mógł to zrobić...

 Ostatnia rzecz, jaką chciałabym zrobić, zanim umrę,
 to spojrzeć w górę i ujrzeć niebo,
 uśmiechnąć się po raz ostatni,
 oczami wyobraźni zobaczyć moją mamę, z wyciągniętymi ramionami w moją stronę.
 Zamknąć oczy i szepnąć jak kocham życie.
Wtedy mogłabym umrzeć. 

Pojawił się blask. Nie oślepiał mnie on.
Mój czyściec się skończył? To dobrze.
Ruszam za światłem. Zaraz będzie kres mojej samotności...

* * *
– Jasna cholera! – rozległ się krzyk po pomieszczeniu – zrób coś z tym! Jesteś lekarzem, tak?! – pod oknem kręcił się demon cały czas patrzący na swoją podopieczną.
 – Uspokój się – spokojny głos Ichiro rozniósł się po pomieszczeniu. Był w trakcie przekazywania swojego foryoku Aizawie. Przed chwilą jej serce zwolniło swoje tempo a oddech stał się nierównomierny. Jej życie uchodziło z jej ciała szybciej niż powinno.
– Spokojnie – mruknął pod nosem Shoichi i prychnął. Zatrzymał się pod ścianą – Niech to szlag trafi! – wrzasnął ponownie i uderzył pięścią o ścianę. Tynk i farba się posypała. Powstało wgniecenie na ścianie.
– Ona musi żyć, rozumiesz? – powiedział opierając o ścianę głowę.
 – Będzie żyć – odparł bez zbędnych emocji niskim tonem głosu. Skończył podtrzymywać akcje serca i zaczął szukać w swojej apteczce medykamentów. Wyjął strzykawkę w dziwnym zielonym płynem i pozwolił by trochę tej cieczy wypłynęło z igły.
– Co to jest? – demon zmarszczył brwi i z niebywałym niesmakiem patrzył jak lekarz wbija strzykawkę w jedną z żył Aizawy.
– Naprawdę chcesz wiedzieć? – odparł pytaniem na pytanie miejscowy lekarz. Sho pokręcił głową. Ichiro był nekromantą, jak Faust. Jednak wyglądał o wiele normalniej, ponieważ nie miał tak bladej skóry i fioletowych cieni pod oczami a jego głos był mocnym barytonem a nie melodyjny. Lecz spokój zachowywał ten sam. Lekarz przyłożył dłoń do czoła dziewczyny i uśmiechnął się.
 – Jeszcze nie dzisiaj – szepnął a jego dłoń przestała świecić pomarańczowym blaskiem.
 – Jej serce przestało bić – Shoichi otworzył szeroko oczy. Czuł jak stracił z nią więź. Kręcił głową w niedowierzaniu. Podszedł do nekromanty i chwycił go za kołnierz szaty i uniósł do góry.
– Powiedziałeś, że nie umrze! – krzyknął i puścił go. Nie wiedział, co się dzieje. Kucnął przy łóżku i oparł czoło na jej dłoni. Była ciągle ciepła. Gdyby demony umiały płakać, właśnie łkałby jak małe dziecko. Stał się jej stróżem, bo był gotów strzec jej żywota własnym. Z miłości. Ichiro ciągle spokojny nie zareagował na nerwowego stróża. Podszedł do Kimiko i wstrzyknął jej coś prosto do serca. Potem za pomocą foryoku, wprowadził je w ruch. Każda następna sekunda była czymś niemożliwym dla demona. Umarła a on został wolny. Tylko co on ma teraz zrobić? Nie, nie może wrócić do piekieł. Zbyt bardzo uwielbiał uśmiech, by wracać do krainy krzyków, smutków i bólu. Ichiro odetchnął cicho z wielką ulgą.
 Ciepło więzi wróciło do Shoichiego. Jej serce znowu biło. Powieki rozchyliły się odsłaniając niebieskie tęczówki. Druga dłoń dziewczyny spoczęła na jego głowie.
 – Tęskniłam, Sho – szepnęła lekko zachrypnięta i uśmiechnęła się lekko.

Tamao :
 Czuję się, jakby wszystko miało się zmienić. Jakby nasza rzeczywistość wraz z powrotem Hao roztrzaskała się na maluteńkie kawałeczki. Yoh jest ranny a Hao żyje. Rany są gojone z nienaturalną prędkością ale mogą być zagojone, bo to Hao uratował Yoh. Nie ma do tego wątpliwości. Kiedy Shinigami zamachnął się batem na Yoh, a my mogliśmy jedynie patrzeć jak za chwilę zginie nasz przyjaciel, uratował go ten, który sam miał być martwy.
 Odstawiłam na stół szklankę z brzoskwiniową herbatą. Nic nie jadłam na śniadanie. Za duży mętlik w głowie odebrał mi apetyt. Wzdycham cicho. Spoglądam w stronę drzwi kiedy wchodzi Anna do pomieszczenia. Siada ona na swoim miejscu i nakłada sobie parę grzanek. Po chwili do pokoju wszedł Yohmei i Kino. Przed chwilą ostrzegli Yuki przed Hao i odwołali jej trening na jakiś czas. Była w końcu pod ich opieką. Staruszek odchrząknął.
 – Nie znaleźliśmy Hao w pobliżu – było cicho, więc nie musiał mówić głośno. Nie podejmowaliśmy tego tematu wcześniej ze względu na Yuki. Asakurowie nie chcieli by wiedziała za dużo.
– Najprawdopodobniej jest raniony. Nie wyczuwamy jego energii duchowej, więc albo opuścił najbliższe tereny Izumo albo jest pozbawiony foryoku. Wysłałem duszki liści by go poszukały w okolicy. Jeżeli któryś go zobaczy, będę o tym wiedział. – dopowiedział jeszcze Yohmei.
 – Może je zniszczyć – wtrącił Ryo, który pastwił się nad swoją jajecznicą widelcem. Mówił bez przekonania.
 – Jeżeli utracę kontakt z którymś z duszków, będę wiedział że jest gdzieś w pobliżu – ciekawe czy jest gdzieś niedaleko. Skoro jest ranny, może potrzebować lekarza ale wątpię, by Hao poszedł do ludzkiej lecznicy. To byłoby mało prawdopodobne. Ciekawe jak zareaguje Yoh jak usłyszy o powrocie bliźniaka. Zemdlał, zanim Hao wyłonił się ze światła. I co zrobi jak się dowie, że ten go ochronił?
 – Nie możemy ukrywać prawdy przed Yoh – rozpoczęła Itako wstając od stołu a mnie wyrywając z toku myślenia – cokolwiek postanowi, nie możecie pozwolić mu iść i szukać Hao.– ruszyła w stronę wyjścia. Nie tknęła śniadania a ze sobą wzięła tylko herbatę.
– Dlaczego miałby go szukać? – pytanie padło od Horohoro. Anna obejrzała się przez ramię.
– Pomyśl Horo – spojrzała mi w oczy, odpowiadała mi na pytanie, które zadałam w myślach – Hao uratował Yoh, więc ten będzie chciał go znaleźć by spytać dlaczego. - Spojrzałam na swoje dłonie. Tak naprawdę to wszyscy zastanawiamy się dlaczego.


12 komentarzy:

  1. Fajnie że wróciłaś do żywych;D
    Może zaczne od wyglądu?
    Podoba mi się nagłówek. Jest prosty,ale ładny.
    Podoba mi się również to zdanie: "Kiedyś odnajdziemy nasze wzajemne zaufanie"- to fajnie brzmi. Tło też jest dobre,pasuje do nagłówka. Ogólnie to fajnie tutaj^^"
    To teraz o notce.
    "– Hao Asakuro – rozpoczął, ignorując moje słowa. – Wiesz czemu tutaj jesteś?"
    Tak się zaczęłam chihrać że spadłam z krzesłaXD
    Wyobraziłam sobie Hao wciąganego do sądu,a następnie Króla Duchów w białej peruce z młoteczkiem,pytającego- "wiesz czemu tu jesteś?" ^^" i z...niewiadomych przyczyn KD miał na blacie mandarynki ułożone w piramidkę...XD
    Lecz mniejsza,bo czytając tą notkę, doszło do mnie jak bardzo brakowało mi twojego opowiadania.Do tego ostatnia notka zakończona była w takim ważnym miejscu...normalnie nieładnie!
    Lecz ponownie mniejsza...
    Teraz nastanie era Hao,prawda? Coś mi mówi że tak. A Yuki będzie mu pomagać. Co do Yuki,to ma interesującego ducha stróża... "(...)widać jedynie jej delikatny uśmiech. -Spod niego wycieka krew – jej szept wydawał się radosny(...)" już kocham Rosalie^^"
    Prawie mnie przestraszyłaś tym fragmentem z Kimiko,dobrze że ona żyje...uff.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. jeej...*-* to był... taki śliczny rozdział...*-* a przy takich zazwyczaj brakuje mi słów^^' kurczak...==
    to może spróbujmy to jakoś poskładać w logiczną całóść...
    no to na początek: Haoś wrócił!:D i uratował Yoh!^o^ kurczak, lepszego obrotu sprawy nie mogłabym sobie wyobrazić^^ niech tylko jeszcze Haoś zrozumie, że serducho jest ważniejsze niż mu się wydaje;P śmiem zauważyć, że gdy serce przestanie pompować krew, po kilku minutach mózg ulega nieodwracalnym uszkodzeniom w wyniku niedotlenienia, natomiast serce bije jeszcze jakiś czas nawet po wyciągnięciu z organizmu (patrz: automatyzm pracy serca) ;P no? i kto tu jest górą?;P tak w ogóle muszę pogratulować Królowi Duchów, bo wreszcie mówi coś mądrego;D
    całkowicie zgadzam się z Kimiko i wierzę, że Yoh znajdzie w braciszku dobro, które jak najbardziej tak jest, i wydobędzie je nawierzch i staną się dla siebie prawdziwymi, kochającymi braćmi i ja będę ze szczęścia objadać się mandarynkami^o^
    właściwie to mogłabym się jeszcze sporo nad tym tematem rozpisywać, ale chyba niekoniecznie chciałabyś tego wszystkiego słuchać/czytać...^^'
    Dobra, to druga sprawa: uff... jaka ulga, że Kimiko wróciła do żywych... dziołcha ma za dużo do zrobienia, żeby tak po prostu wziąć i umrzeć;)
    Yuki też się spisała:) moim zdaniem Haoś będzie musiał się bardzo postarać, żeby odwdzięczyć się jej za tachanie jego jakkolwiek przystojnej i atrakcyjnej, to jednak dość cięzkiej osoby taki kawał drogi. naprawdę bardzo postarać^^' aczkolwiek gdybym ja znalazła takiego nieprzytomnego Haosia to także chętnie bym go sobie wzięłaXD
    hmm... co do rozdziału to chyba wszystko...
    podoba mi się go gwiezdne tło:) brakuje tylko Darth'a Vader'a XD i strasznie podoba mi się tytuł i obrazek w nagłówku:) wiążę z nim wielkie, asakurzaste nadzieje;D
    nom, to podsumowując to wszystko powyżej: rozdział cudny i szkoda, że się skończył;)
    buziaczki i z wielką niecierpliwością czekam na next:):):)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, ach... Szablon jest śliczny, a obraz w nagłówku to już w szczególności. Myśl przewodnia bloga też mi się podoba. Rozdział przyjemnie się czytało, zwłaszcza, że Hao wrócił. Co prawda jest nieprzytomny i ranny, ale wrócił... I Yuki się nim opiekuje, więc wszystko z całą pewnością będzie w porządku. Królowi Duchów coś się ostatnio na prawienie morałów zebrało xD Ale z jednej strony... Hao ma racje... Serce to tylko narząd, a za nasze uczucia odpowiada zupełnie co innego. Niemądry Król Duchów. Jak widzę, Kimiko również wróciła do "żywych"... Choć nie sądzę, żeby pozostała normalną osobą. Przyznaj się, w co ją zmieniłaś? Wampira, demona? Sho jest uroczy *.* Ja też chcę takiego w domu!
    Ech, Asakurowie są mistrzami w ukrywaniu prawdy, więc i tak nie liczę na to, że wyjawią Yoh, co się stało... Pewnie znowu będą kręcić, ale liczę na przyjaciół młodszego z bliźniaków i na to, że oni ujawnią mu ten mroczny sekret... Jego brat powrócił!
    Rozdział ogólnie bardzo mi się podobał. Miał fajną długość... Mam tylko nadzieję, że następny pojawi się szybciej!
    Czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że w końcu wróciłaś:)Szczerze mówiąc nie sądziłam, że jeszcze coś tu wstawisz. Wiem, że jeszcze nie przeczytałam tego rozdziału i obiecuję t nadrobić, ale w tej chwili zapraszam Cię na rudział u mnie: http://swiat-na-krawedzi-zaglady.blogspot.com
    Piękny szablon.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niezmiernie ciekawa historia i prowadzona po mistrzowsku:) Jeśli tylko informujesz bardzo bym prosiła byś i mnie informowała o nn^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczera i zasłużona krytyka zawsze się przyda^^ Nie wiem jak innym, ale mi to dodaje motywacji, by stawać się lepszą. I dawać więcej z siebie:) Zdaję sobie sprawę, że daleko mi do doskonałości, ba ja nawet nie jestem na początku drogi, ale staram się jak mogę ^^
    Będę czekała na informację o twoim nowym rozdziale. A i ja z przyjemnością cię poinformuję o nowym.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pytałaś na kiedy mam zaplanowany kolejny rozdział. To odpowiadam, już jest^^ Właśnie do dodałam i bardzo chciałabym poznać twoją ocenę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nareszcie zaczęłam czytać i skończyłam. Nawet sobie nie wyobrażasz ile razy próbowałam zapoznać się z tym rozdziałem, ale cały czas ktoś mi przeszkadzał.
    Do rzeczy więc nim ktoś znowu mi przerwie. Cieszę się, że Hao w końcu powrócił. Ciekawa jestem co teraz zrobi. Bo raczej nie zmienił się na tyle by zrezygnować ze swego celu. Nawet Yoh,który prawdopodobnie rzeczywiście będzie go szukał, nie odwiedzie brata od jego planów z łatwością.
    O Yoh się nie martwię, jet pod dobrą opieką, więc na pewno się wyliże.
    Ach, Kimiko wróciła do świata żywych! Więc wybrańców KD mamy w komplecie:) W pewnym sensie... Co Yuki zrobi z Hao? Bo nie do końca rozumiem czemu mu pomaga.
    Co do poprawności: wszystko ładnie do fragmentu z punktu widzenia Tamao. Ten fragment o ranach...
    Notka super i fajnie, że wróciłaś. Mam nadzieję, że nową dodasz szbciej.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nowa "Rysa" na swiat-li-anahi.blog.onet.pl Zapraszam^^.

    OdpowiedzUsuń
  10. "Rysa czwarta" na http://swiat-li-anahi.blog.onet.pl/. Zapraszam^^.

    OdpowiedzUsuń
  11. http://day-night-lien.blogspot.com/ -nowy rozdział, zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  12. "Rysa piąta" na http://swiat-li-anahi.blog.onet.pl/. Pozdrawiam i serdecznie zapraszam ^^.

    OdpowiedzUsuń