Proszę o kulturę, uzasadnioną krytykę, szczere opinie. To wszystko z mojej strony, dziękuję i życzę miłej lektury...

sobota, 20 sierpnia 2011

6. To przeszłość kreuje ludzi


***
  Pomimo promieni słonecznych, które powoli wdzierały się do mieszkania przez niedosunięte zasłony, wszyscy domownicy smacznie spali, opatuleni kocami i pogrążeni w słodkiej krainie snów. W jednym z pokoi zegar wybił piątą trzydzieści i rozległ się dźwięk budzika. Chociaż dla wielu tak wczesna godzina to jeszcze noc, rudowłosej to nie przeszkadzało i usiadła rozciągając swoje ramiona. Szybko odbyła poranną toaletę, upięła włosy, tak jak miała w zwyczaju i zajrzała do szafy. Przeniosła zaspany jeszcze wzrok na okno. Zapowiadał się gorący dzień, dlatego dziewczyna wyciągnęła żółte szorty oraz luźną białą koszulkę w paski. Przechodząc obok pokoju blondynki, uśmiechnęła się pod nosem. Dzisiaj gromadka szamanów załapie się na dłuższy sen. Zeszła po cichu na dół i skierowała swe kroki do wyjścia. Wsunęła stopy w zielone trampki i opuściła rezydencję Asakury. Ciepły wiatr, który pieścił jej skórę, zaczął powoli przywracać jej całkowitą trzeźwość umysłu. Włożyła słuchawki do uszu a dłonie do kieszeni i żwawym krokiem, zmierzała ku swojego miejsca pracy. „Fade to black” Metallici, rozbudził ją całkowicie. Gdy otworzyła drzwi do kwiaciarni, mały złoty dzwoneczek oznajmił jej przybycie. Weszła równo o 6 czyli nie spóźniła się ani minuty. Starsza pani powitała ją i zaczęła opowiadać jak minął jej poprzedni dzień. Kimiko szybko mijał czas. Z uśmiechem na twarzy obsługiwała kolejnych klientów, tworząc bukiety o jakie prosili. Podobała jej się ta praca, więc pomimo zmęczenia nigdy nie narzekała. Wybiło południe.
— Kochanie, mówiłaś, że dzisiaj gdzieś jedziesz? — odezwała się staruszka, wychodząc z zaplecza, trzymając wielki bukiet czerwonych goździków.
— Aha. Do Izumo, proszę pani — odpowiedziała niebieskooka zabierając kwiaty od swojej szefowej i wkładając je do wazonu. Nachyliła się i powąchała kwiaty przymykając przy tym oczy.
— W takim razie zmykaj już. Dam sobie rade — powiedziała siwowłosa i wręczyła dziewczynie jej zapłatę za tydzień pracy. Kimiko podziękowała i wyszła na ulice. W drodze powrotnej zahaczyła o parę przydrożnych sklepów, gdzie były zorganizowane wyprzedaże, kupiła parę ubrań oraz nowy szkicownik. Gdy wróciła do domu usłyszała stłumione rozmowy. Skierowała swoje kroki do kuchni. Reszta domowników dopiero wstała. Wszyscy byli rozgadani i pełni energii.
— Dzień dobry — powiedziała — mam nadzieje, że dobrze się wam spało — dodała.Gromadka przyjaciół powitała rudowłosą a Ryo położył na jej talerzu ciepłe grzanki z serem.
  — Nie miałaś skończyć o trzynastej? — spytał Horohoro upychając kolejną kanapkę o buzi.  
— Miałam ale zostałam wypuszczona wcześniej. Jak już mówiłam, mam świetną szefową – odparła i wgryzła się w swoje śniadanie. Gdy została pozmywać naczynia razem z nią była jeszcze w kuchni blondynka.
— Nie mają dziś treningu? — zapytała Kimiko.
  — Dzisiaj sprzątanie — odparła obojętnym tonem Kyoyama. Skrzyżowała ramiona przed sobą.  
— Nadal nie powiedziałaś co mam załatwić w Izumo — powiedziała rudowłosa i odwróciła się w stronę rozmówczyni, wycierając przy tym dłonie.
— Chciałam byś dała to babci Yoh — wręczyła dziewczynie białą kopertę podpisaną jedynie nazwiskiem i imieniem odbiorcy. Rudowłosa wzruszyła ramionami i nie odzywając się już wyszła z pokoju. Po chwili stała z torbą przewieszoną przez ramię. Mieli wrócić dopiero następnego dnia, dlatego zapakowała dodatkowe ubranie oraz przekąskę na podróż. Razem z szatynem ruszyli przed siebie. Gdy usiedli w przedziale pociągu na początku rozmawiali o dzieciństwie Yoh i o jego rodzinie. Gdy dojechali na miejsce, szli przez ścieżkę i byli w trakcie tworzenia swojej własnej listy najlepszych zespołów oraz wokalistów jakich znają. Jednak tę konwersacje przerwały niebieskie duszki, które zaatakowały szatyna. Ten szybko umieścił Amidamaru w swojej broni i zwinnym cięciem pozbył się tak nielubianych stworków. Jego radość nie trwała długo, ponieważ przegapił jednego, który pojawił się tuż za nim i atakując od tyłu ( czyli po prostu kopnął go w cztery litery ) wywrócił chłopaka. Kimiko widząc to zanosiła się śmiechem.
— Cześć dziadku — powiedział szatyn wstając z ziemi i strzepując piach.

Yoh:

To było do przewidzenia. Te duszki są takie denerwujące ! Zawsze musi zostać jeden który skopie mi tyłek. Dziadek wychodzi zza drzew. Kontem oka widzę jak Kimiko zagryza wargę, by pohamować śmiech.
— Myślałem, że wreszcie obędzie się bez lądowania na ziemi, Yoh — słyszę głos staruszka.
— To nie moja wina. Zawsze któryś musi zostać — tłumacze się. Słyszę jak rudowłosa bierze głęboki wdech i już się uspokaja.
— Dzień dobry — rzuca swobodnie, lekko kłaniając się. Podchodzi do mnie i strzepuje mi piach z ramienia.
—Nie było aż tak źle — pociesza mnie jednak po chwili złośliwie się uśmiechnęła jak by powstrzymała się o komentarza „było tragicznie”. A tego akurat nie trzeba mi mówić.
— Twoja towarzyszka to? — pyta Yohmei.
— Aizawa Kimiko. Przysłała mnie Anna — odpowiada a on kiwa głową, odwraca się i idzie przodem. Idziemy przez chwilę w ciszy jednak rudowłosa szepcze mi kolejny zespół muzyczny, który według jej uznania powinien być w pierwszej dziesiątce. Kręcę głową.
— Jeżeli Kings of Leon będzie na piątym miejscu, to musielibyśmy zmienić Led Zeppelin *— mówię.
— No ale Yoh ! — jęczy rudowłosa po czym wzdycha — po prostu musimy zrobić te listę od nowa — mówi zrezygnowana a ja kiwam głową zgadzając się. Nigdy nie dojdziemy do porozumienia. Chcę na nią spojrzeć jednak nie ma jej obok mnie. Odwracam się. Kimiko stoi i przygląda się domu z lekko otworzonymi ustami. Podnosi palec i zatoczyła kółko w powietrzu jakby wskazywała na cały budynek.
— T-to twój dom? — pyta po chwili.
— Eee, tak? — nie widzę w tym nic dziwnego. Ona rusza powoli na przód. Idzie w ciszy oglądając się na wszystkie strony.
  — Kimiko wszystko w porządku? — pytam. Ona patrzy na mnie nieprzytomnym wzrokiem, kiwa głową i nadal rozglądała się wokół. Potem ponownie się zatrzymuje. Mruży oczy i przenosi wzrok z domu na mnie.  
— Łał — mówi tylko i uśmiech wraca na jej twarz. Wchodzimy do środka. Mama wygląda na szczęśliwą z mojego przybycia. Przytula mnie i nie wygląda na to by zamierzała w najbliższym czasie mnie puścić, a brak tlenu może być bardzo uciążliwy.
— Mamo... — jęczę cicho a ona mnie puszcza z lekkim uśmiechem na twarzy.
— Witaj w domu, Yoh — przenosi swój wzrok nad moje ramie. Oglądam się. Kimiko ponownie wygląda na zszokowaną i w ciszy rozgląda się.
— To Kimiko. Jest tu dla Anny — wyjaśniam. Mama się uśmiecha i proponuje mi posiłek. Wołam rudowłosą.
— Oh, dzień dobry pani i dziękuje za zaproszenie ale czy mogłabym wpierw porozmawiać z Kino Asakura? — pyta.
— Mów mi Keiko. Babci Yoh nie ma w domu, nie długo powinna wrócić — padła odpowiedź.
— Ah... ja chyba wyjdę na chwilę na dwór, trochę mi duszno — takiego samego argumentu użyła gdy pierwszy raz przyszła do mojego domu w Tokio. Najwyraźniej czuje się nieswojo w dużych pomieszczeniach. Odwraca się na pięcie i wychodzi a ja za mamą idę do kuchni. Do mojego nosa dochodzi zapach ciastek. Zanim jednak zdążymy wejść do pomieszczenia słyszę krótki okrzyk rudowłosej. Wymieniamy spojrzenia z mamą i wychodzimy na dwór. Widzę siedzącą na trawie rudowłosą trzymającą się za serce i powtarzającą „O Boże” a nad nią stoi mój tata drapiąc się w tył głowy.
— Co się stało? — pyta czarnowłosa.
— Nie wiem — odparł ojciec. Gdy niebieskooka widzi mnie podchodzi do mnie szybkim krokiem i staje za moim ramieniem.
— Ja... Ja podeszłam tam i ten dziwny człowiek w masce zeskoczył z drzewa. O Boże. Zawału o mało nie dostałam — mówi szybko. Keiko śmieje się słysząc te wypowiedź.
— Kimiko, to jest Mikihisa — przestaje się śmiać i spogląda na rudowłosą.
— Mój tata — uzupełniłam. Aizawa zaczerwieniła się a po chwili przywołuje uśmiech na twarz.
— Przepraszam pana — mówi cicho.

***

Czas mijał szybko i przyjaźnie. Wszyscy zapomnieli o incydencie z Mikihisą i teraz swobodnie żartowali między sobą. Rudowłosa dobrze dogadywała się z rodziną Asakura. Porzuciła oficjalne zwroty i zachowywała się tak jak miała w zwyczaju, czyli, jakby znali się całe życie a nie parę godzin. Ciastka Keiko stały się jej ulubionym pożywieniem zaraz po grzankach z serem. Gdy zbliżały się godziny wieczorne rudowłosa zostawiła Yoh z matką by ten, mógł załatwić swoje sprawy. Usiadła na werandzie odchylając się do tyłu tak by opierać się na łokciach. Przyglądała się niebu oraz chmurom.
— Ty musisz być Aizawa Kimiko — dotarł do jej uszu kobiecy głos. Dziewczyna odwróciła głowę i potwierdziła. Wstała powoli i sięgnęła do tylnej kieszeni z której wyciągnęła list.

Kimiko:

  Starsza kobieta przeczytała list od Anny i poprosiła bym poszła za nią. Posiadłość rodu Asakura jest naprawdę ogromna. Gdybym teraz miała samotnie wracać do wyjścia, zwyczajnie bym się zgubiła. Mijamy wiele pokoi oraz poruszamy się między zawiłymi korytarzami gdy dochodzimy do drzwi, które nie różnią się od pozostałych. Itako pchnęła je. Przed nami są schody prowadzące w dół a jedynym oświetleniem jest świeczka, którą podaje mi Kino. Jedną ręką podpieram się o ścianie, gdyż nie ma żadnych poręczy a drugą, w której trzymam świeczkę, mam wyciągniętą przed siebie by widzieć gdzie mam stawiać kroki. O ile ja mam problem z odnajdywaniem stopni to staruszka radzi sobie świetnie. Yoh opowiadał mi, iż jako nastolatka w wyniku wojny straciła wzrok. Ciemność była jej codziennością, to musi być smutne. Biorę głęboki wdech i krzywię się. W powietrzu czuć stęchliznę i wilgoć, a gdy schody się kończą czuję się jeszcze gorzej. Ciemność wręcz pożera światło a smród staje się nieznośny. Obie ręce trzymam już przy sobie ponieważ z wilgoci, gołe kamienne ściany są mokre. Gdyby ktoś teraz zapalił światło moim oczom najprawdopodobniej ukazałyby się kąty ścian pokryte pajęczynami. Wzdrygnęłam się na myśl o małych bądź co gorsza, dużych owłosionych robakach pełzających po ścianach i podłodze. W myślach krzyczałam jak bardzo nienawidzę robactwa. Gdy idziemy dalej zawiał wiatr, co mnie zaskakuje. Świeczka gaśnie a wokół jest tylko ciemność.  
No pięknie — mówię pod nosem. Słyszę oddalające się kroki Kino. Wzdycham i zamykam oczy, chociaż nie widzę żadnej różnicy. Skupiłam się na dźwięku i powoli ruszyłam na przód. Ale ciężko się skupić gdy osoba, która Cię prowadzi oddala się a ty nic nie widzisz i co gorsza nie wiesz gdzie jesteś. Poślizgnęłam się jednak udało mi się złapać równowagę. Byłam w gorszych momentach niż teraz. Dam sobie rade, przecież tu jest TYLKO ciemno, wokół pewnie czają się paskudne robaki, możliwe też jest, iż jest tu więcej korytarzy. W najgorszym wypadku skończę jako pierwsze danie owadów. „Uspokój się!” krzyczę w myślach i uderzam raz pięścią w ścianę. Krzywię się czując wilgoć na dłoni. Najprawdopodobniej to woda, ale kto powiedział, że przypadkiem nie rozgniotłam jakiegoś tłustego i soczystego robaka? Wsłuchuję się w dźwięk, który roznosi się po korytarzu. To chyba czas na wykorzystanie zmysłu szamana. Kilka głębszych wdechów i wydechów i już nabieram pewności siebie. Mhm, na pewno. Ciekawe czy będę smacznym kąskiem... Ruszam przed siebie z prostą myślą co ma być to będzie. Po pewnym czasie usłyszałam jak odgłos moich kroków zmienia się o ton. Wiedziałam że stoję teraz w większym pomieszczeniu. Nagle wokoło zapłonęły niebieskie płomienie. Rozejrzałam się. Ściany wykute w szarym kamieniu, teraz przez płomienie przybrały kolor zimnego błękitu. Naprzeciwko mnie znajdował się ołtarz, wykuty w brązie. Stała na nim mała szklana szkatułka. Gdyby była wykonana z drewna zwyczajnie by spróchniała. Podeszłam bliżej by jej się przyjrzeć i delikatnie uchyliłam wieczko. W środku znajdowały się dwa talizmany zapisane dziwnymi symbolami. Wyglądało to na język staro szamański o którym kiedyś czytałam ale Bóg jeden wie co one oznaczają. Wokół talizmanów unosiła się szkarłatna aura oraz emanowały mocą i energią duchową. Kontemplowałam zawartość szkatułki, gdy kątem oka zobaczyłam jak Itako wyłania się z rogu pomieszczenia. Nie odezwałam się jednak słowem. Nauczyłam się już by nie dotykać rzeczy o których właściwościach nie ma się zielonego pojęcia dlatego ostrożnie zamknęłam wieko.
— Ta szkatułka – rozpoczęłam — to dlatego mnie tu pani przyprowadziła?
— Czy miewasz wizje? — to pytanie z całkowicie innej beczki wytrąciło mnie lekko z jakiegokolwiek toku myślenia.
— Nie — mówię po chwili i śmieje się w środku. Jeszcze wizjonerstwa mi brakowało...
—Hmm... — staruszka zamilkła a ja przeniosłam wzrok na szkatułkę i przyglądałam się jak szkarłat porusza się spiralnie wokół talizmanów.
— Twoim stróżem jest demon? — odpowiedziałam twierdząco. Pytania, pytania i jeszcze więcej pytań. To wyglądało jakby mnie sprawdzała.
— Jak to się stało, iż oddał za Ciebie życie? — spojrzałam na nią kontem oka. Kobieta znała się na rzeczy. Wiedziała, iż by Demon stał się stróżem i został zwolniony ze służby Złu, musi poświęcić dla danej osoby ludzkiej swój żywot. Staje się wtedy przywiązany do cząstki duszy istoty, którą ocalił, chociaż pewnie nie wie, iż demona można poprosić by chronił kogoś innego. Uśmiechnęłam się. Historia Shoichiego i jego stróżowania była moja, chociaż skłamałabym mówiąc, iż Empatia nie miała z tym wiele wspólnego.
— Wolałabym zachować to dla siebie, proszę pani — odpowiadam. Minie jeszcze sporo czasu nim wyjawię wszystko o sobie. Każdy ma chociażby jedną... nie, dwie lub trzy tajemnice, które obarczają nasze serca. Nawet taki Yoh na pewno o czymś nie mówi swoim przyjaciołom. Staruszka kiwa głową na znak iż rozumie. Zamilkła na chwilę, ale wyglądało na to , iż nad czymś myśli.
— Czy gdybyśmy potrzebowali pomocy twojej i demona stróżującego tobie, zgodziłabyś się? — kolejne pytanie. Zanim zdążyłam odpowiedzieć obok mnie pojawił się Shoichi i ukłonił się.
— Do usług — powiedział szarmanckim głosem. Uśmiechnęłam się widząc go. Znalazłam też w nim rozwiązanie dotyczące chłodu jaki panował tutaj. W końcu byliśmy pod ziemią, nie wiem jak głęboko a ja nawet nie mam swetra. Sho widząc moją minę wyciąga do mnie swoją rękę w geście jakby mnie zapraszał. Robię krok w bok i wtulam się w blondyna a on otacza mnie ramieniem. To był jeden z plusów z jego stróżowania dla mnie. Gdy się pojawiał był osobą materialną.
— To co znajduje się w szkatułce to talizmany przejścia. Gdy zostaną połączone z Księgą Szamanów wyzwolą pewną energie co za skutkuje otworzeniem portalu. By zmierzyć się z waszym przyszłym zadaniem będziecie potrzebowali stać się silniejszymi niż jesteście teraz — To były najdłuższe słowa jakie padły z ust staruszki od kiedy zobaczyłam ją pierwszy raz.
— Po co demon? —pytam.
— Połączyć wszystkie te przedmioty może jedynie ktoś związany ze Złem. Talizmany Przejścia stworzył Hao by zapieczętować niektóre strony — przestała mówić. Znam historie Asakurów, więc wiem o kim mowa. Słyszałam też o tych talizmanach jednak jeden mały drobiazg nie dawał mi spokoju.
— To nie są wszystkie, prawda? Myślałam, ze to jedynie plotki ale jeżeli już ta część historii jest prawdziwa, to powinny być trzy a nie dwa – powiedziałam. Itako nie wyglądała na zaskoczoną, iż wiem o co chodzi. Jednak dopiero teraz dotarły do mnie jej wcześniejsze słowa.
— Powiedziała pani...— zaczynam – by zmierzyć się z waszym przyszłym zadaniem. Pani wie co za zadanie nam powierzono? — pytam i marszczę brwi.
  — Jeden z pierwszych szamanów, który został Królem Szamanów, na łożu śmierci wypowiedział przepowiednie nazwaną później Przepowiednią Nocy — całą uwagę poświęcam Kino.  

Hao:

Yoh został sam w pokoju z Keiko i przez chwilę się nie odzywał. Zastanawiam się, czy nie lepiej było iść za Aizawą, jednak rezydencja jest tak duża iż mógłbym oddalić się za bardzo od brata co nie było mi na rękę.
— Mamo... — rozpoczyna szatyn.
— Tak Yoh? — kobieta odwraca się od kuchenki i patrzy na syna. Widząc jego zmartwioną minę podchodzi do niego i siada obok.
— Czy ty wiesz dlaczego Hao stał się taki jak był? — pyta wreszcie. Jej mina na początku wyraża zaskoczenie następnie przeradza się w smutek. Delikatny uśmiech wita na jej twarzy.
— Czemu chcesz wiedzieć, Yoh? — pyta.
— Bo nigdy nie zapytałem — mówi i skupia swój wzrok na matce. Szatynka wzdycha i gładzi włosy syna.
— Tysiąc lat temu nastały złe czasy dla Japonii. Hao urodził się w trakcie wojen, co też miało wpływ na jego nienawiść skierowaną ku ludzi. Znamy jego historie z jego dzienników. Myślę, iż każdy dzień mógł wnosić coś do nienawiści Hao. Kiedy był jeszcze małym chłopcem... — zamknąłem oczy przypominając sobie przeszłość.

Pierwsze wcielenie Hao Asakury, wiek 6 lat :

Mały chłopczyk wybiegł z lasu na polane. W rączkach, blisko serca trzymał małą wiewiórkę. Zmartwienie malowało się na jego twarzy. Biegł tak szybko jak tylko mógł, nie zwracając uwagi na zadrapania na nóżkach, które powstawały gdy potykał się o wystające korzenie czy kamienie.
— Mamo! Mamo! — krzyczał gdy tylko jego oczom ukazał się mały drewniany domek stojący na uboczu. Potknął się o kamień wystający z ziemi. Zamortyzował upadek lewą ręką a prawą wciąż delikatnie ściskał zwierzątko. Wstał szybko, ponieważ wiedział, że wiewiórce stała się krzywda. Gdy otworzył drzwi poczuł zapach świeżo parzonej herbaty.
— Mamo! Spójrz! — krzyknął ruszając w stronę kuchni. Zobaczył kobietę o długich czarnych włosach, ubraną w tradycyjne kimono, siedzącą i popijającą ciepły napar z ziół.
— Mamo, kiedy byłem koło lasu — słysząc ostatnie słowo czarnowłosa zezłościła się.
— Hao! Co było powiedziane na temat zbliżania się do lasu? — spytała ostrym tonem głosu jednak na jej twarzy widoczna była troska.
— Przepraszam mamo. Mówiłaś by nie wychodzić poza polane, ponieważ trwa wojna i może stać mi się krzywda – wyrecytował tę formułkę nie po raz pierwszy sześciolatek – ale zobaczyłem tę wiewiórkę! Ma coś z nóżką i nie może swobodnie się poruszać! — mówił szybko chłopczyk i podszedł do swojej rodzicielki pokazując wiewiórkę. Kobieta wiedziała, że jej syn uwielbia spędzać czas na świeżym powietrzu, na obserwowaniu dzikich zwierząt. Jednak to było niebezpieczne. Westchnęła cicho i zabrała zwierzątko z rączek syna. Opatrzyła jej łapkę i położyła w koszyku wysłanym słomą. Widziała radość na twarzy chłopca gdy przyglądał się jak stworzenie śpi. Jego uśmiech rozgrzewał jej serce. Do jej uszu dotarł dźwięk stłumionych okrzyków. Wyjrzała przez okno i w tej samej chwili w jej oczach pojawił się strach. Nadszedł moment o którego niespełnienie prosiła wszystkie duchy.
— Hao! — krzyknęła i pobiegła do pokoju synka. Zdezorientowany sześciolatek nie rozumiał dlaczego jego zwykle spokojna matka teraz trzęsła się ze strachu. Wzięła syna ręce i podeszła do rogu pokoju. Uniosła deski a w podłodze pokazał się niewielki otwór.
Hao, pobawimy się w chowanego dobrze? — zapytała powstrzymując łzy — Schowasz się tutaj i nie będziesz się odzywał. Panowie, którzy tutaj wejdą nie mogą Cię znaleźć. Rozumiesz? Cokolwiek będziesz słyszał nie wychodź z kryjówki. Dopiero kiedy będziesz mieć pewność, że nikogo nie ma w domu. Wtedy wyjdź z domu i biegnij do ciotki Rin. Pamiętasz gdzie mieszka prawda? — Chłopczyk pokiwał głową, jednak nie wiedział dlaczego z mamy oczu lecą łzy. Wyciągnął drobną rączkę i wytarł mamie policzek. Odgłosy były coraz głośniejsze. Kobieta odgarnęła włosy z twarzy syna i pocałowała go w czoło. — Pamiętaj, to zabawa — wsadziła synka do dziury oraz po raz ostatni spojrzała na niego i powiedziała jak bardzo go kocha. Położyła deski na miejsce a Hao musiał się skulić by się zmieścić. Do jego uszu doszedł huk a następnie kobiecy krzyk. Nie rozumiał słów, które słyszał. Zlewały się w jedno, pozostając niezrozumiałe. Bał się a jedyne co chciał to zawołać mamę, jednak ona mu zabroniła. Zatkał uszy jak najmocniej mógł, jednak ten ostatni krzyk i tak dotarł do jego uszu. Wtedy łzy zaczęły lecieć z jego oczu. Nie wiedział jak długo siedział w miejscu. Zasnął w ciemnościach, zmęczony ciągłym łkaniem. Gdy się obudził, wstał, przez co luźne deski rozsypały się obok. Rozejrzał się, jego pokój był zdemolowany. Spojrzał na wywrócony kosz i podbiegł do niego a gdy spojrzał na wiewiórkę, zauważył iż nie żyje. Wyglądała tak jakby spała z tą różnicą, iż jej serduszko przestało bić. Łzy ponownie napływały do jego oczu. Tak bardzo chciał ocalić to małe zwierzątko. Wstał i pobiegł szukać mamy by położyć swoją główkę na jej ramieniu. Całe mieszkanie wyglądało jak wielkie pobojowisko. Gdy wyszedł na dwór zobaczył na polanie leżącą postać. Pomyślał, że pewnie mama odpoczywa patrząc w chmury, przecież on miał tak samo w zwyczaju. Chciał spytać co się stało, jednak gdy dobiegł do kobiety, zamurowało go. Nie rozumiał tego co widział. Jego mama leżała wśród trawy zabarwionej czerwoną farbą. Ona cała też była nią ubrudzona. Ukląkł i krzyczał nawołując i szturchając jej ramie by się obudziła. Spędził tak wiele godzin nim perliste łzy przestały spływać po jego policzkach a on zrozumiał co się stało. To nie była farba, tylko krew a jego mama miała już się nigdy nie obudzić. Jej serce przestało bić, tak samo jak serduszko wiewiórki. Czarnowłosa zawsze opowiadała, że mieszkają w samotności, bo trwa wojna i szamani są uznani przez cesarza za wrogów. Przecież jego mama nie zrobiła mu nic złego! Chłopczyk zacisnął małe piąstki, aż pobladły mu kłykcie.

Pierwsze wcielenie Hao Asakury, wiek 21 lat:

Mężczyzna był w swoim domu i stał przy oknie, jedną ręką trochę odsłaniając ciemno-zielone zasłony. Obserwował ludzi śpieszących się do domu, którzy niemal biegli, ponieważ chodzenie samemu po ulicy mogło się źle skończyć. Nie widział nikogo kto spacerowałby spokojnie nie obawiając się o swoje życie. Uaktywniło się u niego Reishi, przez co słyszał i czuł cierpienia ludzi. Widział jaką ślepą nienawiścią kierowały się wojska, ludzi żerujących na cudzym nieszczęściu, odczuwał strach ludzi biednych, którzy z dnia na dzień zostawali bez niczego przez chciwość władców. Jego serce pożerał ból i smutek. Cierpienia które obserwował każdego dnia zaczęły przybierać formę demonów otaczając jego dusze i podsycając w nim nienawiść i złość. Przypomniał sobie wizje wczorajszej nocy. Świat pogrążony w smrodzie, pokryty budowlami zatruwającymi naturę. Ginące gatunki zwierząt i roślin. To ich wina. To ludzie są słabi i zepsuci. Hao wiedział, że jeżeli nikt nic nie zmieni planeta umrze. Musi ją uratować za wszelką cenę.

Drugie wcielenie Hao Asakury, wiek 28 lat:

Śmiertelny cios zadany z rąk przyjaciela. Matamune, jego duch stróż, jedyna istota, której ufał, zdradziła go. Sprzymierzył się z jego wrogiem, przez co sam się nim stał. Mężczyzna zrozumiał. Zaufanie prowadzi do klęski a przyjaźń to słabość. Oddał się w ramiona ciemności, przyrzekając sobie, iż już nikogo nie nazwie przyjacielem.

Yoh:

Nie mogę spać tej nocy. Wychodzę na ganek a obok mnie pojawił się Amidamaru.
— Ludzie nie dali się poznać Hao z dobrej strony. Nie można go obwiniać za to jaki miał do nich stosunek — mówię cicho a samuraj kiwa głową. Mam mętlik w głowie — Jak można wymagać od osoby, która widziała tyle bólu i cierpienia, by widziała dobre aspekty życia? — pytam. Duch stróż nie odpowiada. Wiem, że nie mogłem pozwolić Hao zniszczyć ludzkość ale teraz przynajmniej wiem czemu stał się zły.

O świcie kieruje swoje kroki ku kuchni. Gdy staję w progu moim oczom ukazuje się Kimiko siedząca przy stole opatulona wełnianym kocem.
— Dzień dobry, Yoh — wita mnie wesoło jednak słychać, iż ma zatkany nos. Śniadanie mija nam w dobrym nastroju, a dręczące myśli upycham głęboko w zakamarki swojej głowy. Popołudniu musimy już wracać do Tokio, dlatego żegnamy się z moją rodziną a od mamy dostajemy jeszcze ciepłe ciastka na podróż. Gdy zajmujemy miejsca w przedziale pociągu, przyglądam się dokładnie rudowłosej. Mama powiedziała, iż dziewczyna ma stan podgorączkowy. Teraz pomimo ciepła lekko się trzęsła. Miała na sobie tylko krótkie dżinsowe spodenki i biały top z krótkimi rękawkami. Westchnąłem cicho i otworzyłem swój plecak. Obawiałem się deszczu przez prognozę pogody i na wszelki wypadek zabrałem ze sobą bluzę. Podaję ją Kimiko a ona otwiera oczy ze zdziwienia.
— Dzięki Yoh — uśmiech błąka na jej twarzy. Gdy zakłada przez głowę szarą bluzę tonie w niej jednak nie można powiedzieć by jej to przeszkadzało. Chowa dłonie w rękawach i kuli nogi.
— Rozumiem, że to dzięki babci jesteś w takim stanie — śmieje się. Nie rozmawiałem jeszcze z nią na temat co wczoraj się wydarzyło.
— Można tak powiedzieć — przerywa by wydmuchać nos w chusteczkę — po prostu łatwo łapię wszelakie choroby — dodaje. Ja kiwam głową na znak, iż rozumiem. Przez większość podróży milczymy. Zatapiamy się w swoich myślach obserwując uciekające widoki za oknem. W pewnym momencie cisza aż dzwoni mi w uszach i zaczynam mówić. Wszystkie myśli przekształcającą się w słowa. Opowiadam jej o Hao oraz o moich rozterkach. Pod koniec ona wciąż milczy a mnie to nie przeszkadza. Czułem się lepiej wiedząc, iż z kimś podzieliłem się swoją wiedzą.

* Z tego co wiem, w amerykańskiej wersji anime, przez co i w polskiej Yoh preferuje Rock a w japońskiej Reggae. Postanowiłam pójść na kompromis i będzie on słuchał obu gatunków. A co do wszelkich nazw zespołów, kieruję się własnym gustem.

 Czuje poważny brak w tej notce Rena. Niestety nie mieścił mi się już ze względu na długość notki bo tasiemca z niej robić nie chciałam. Ale ja sobie to nadrobię, oj tak ;>

21 komentarzy:

  1. Chym, chym, chym, chym podobało mi się, nawet jeśli nie było Rena! Mimo to czuję poważny niedosyt tegoż osobnika, więc czekam na następną notkę. I jak w niej też nie będzie Rena to śrubokręt, ostry, zielony i tego tamtego, więc wiesz... Nom, ale tak konkretniej. Jak zawsze cosik muszę skrytykować. To dziwne, że Keiko jako japonka powiedziała coś w stylu "mów mi Keiko". Oni są strasznie przywiązani do tych "sanów" i innych takich. Poza tym Asano-ha(dobrze zapisałam?), matka Hao, miała jasne włosy, ale to już taki totalny, praktycznie nieistotny szczegół. Nie pasował mi też zwrot "i nie może swobodnie się poruszać" w ustach rozgorączkowanego sześciolatka, nawet jeśli to Hao. Te teksty matki Hao o tym, że to tylko zabawa jakoś mi nie przypadły do gustu, ale możesz zignorować tą uwagę. Ogólnie nic ważnego, choćbym chciała nie mogę ci zarzucić (I jak habowe wredoctwo to wytrzyma? Ach, ty okrutna...). No więc Hab zrezygnowana postanawia cię na odmianę pochwalić. Podobał mi się kawałek z rozmową między Kino i Kimiko w jaskinio-piwnicy. Tak po prostu ładny był. No i motyw przepowiedni. Niby nic oryginalnego, ale w opowiadaniach sk-owych rzadko się zdarza (w sumie Hab tak znowuż dużo ich nie przeczytała, chym, chym.). Punkt dla ciebie! Hab zaczyna żałować, że sama na to nie wpadła i próbuje wcisnąć na siłę gdzieś między wydarzenia w swoim opo. Opo wypluwa je z niesmakiem. "Nie będzie zgapiania!" Chyba stało się nową formą życia, może Hab nada mu imię?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, nie chcę cię martwić, ale czytelnicy lubią tasiemce... zwłaszcza, jeśli oznaczałoby to pojawienie się Rena xD
    Jeśli zaś chodzi o muzyczne upodobanie Yoh, to ci powiem, że też mam z tym problem. Nie rozumiem, z jakiej niby racji zmieniono reggae na rock w polskiej wersji językowej. Przecież to reggae to też nie jest dopasowane do Yoh ot tak - filozofia reggae i poglądy Yoh są cholernie zbieżne, więc ten rock tu pasuje jak pięść do nosa -.-" Ale mniejsza z tym.
    Jeśli chodzi o samą notkę, to ciągle mi coś zgrzyta w tej Kimiko... albo po prostu nie pasuje mi jej imię ^^" Jakoś jeszcze nie mogę się do niej przekonać. Ale za to lubię tego jej demona xD Mam nadzieję, że jeszcze o nim czegoś więcej dowiemy.
    W tej notce oprócz Lena było też mało Hao. Oczywiście nie ogólnie - w końcu napisałaś sporo o jego dzieciństwie, ale i tak jakoś mi brakowało myśli tego obecnego, przykutego do braciszka Hao xD
    Wiem, czepiam się, przecież był i w ogóle. Nie słuchaj mnie. Jestem padnięta ^^
    Pa pa i do następnego rozdziału :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. mnie też się podobało^o^ chociaż historia Hao do wesołych się nie zalicza... bidulek...;( no ale teraz ma braciszka, któremu przecież może zaufać... bo Yoh już taki jest, że można mu ślepo zaufać;) mam nadzieję, że Haoś to zrozumie;D
    oj, biedna Kimiko... choróbsko to paskudna sprawa:/ ale od czego jest przecież FaustXD brr... groźnie to zabrzmiało...XD
    rozdział jak zwykle świetny:) buziaczki i czekam na next:):):)

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, nie przeszkadza mi w najmniejszym stopniu brak Rena xD Ważne, że Hao jest xD
    Ja się dla odmiany przyczepię do zgodności z kanonem. Otóż, skoro już zdecydowałaś się tą historię z młodym Hao przedstawić jako-tako zgodnie z tym, co jest w mandze, to wiedz, że Hao w pierwszym wcieleniu nazywał się Mappa Douji. Jego imię też dało się zapisać jako Asaha, bodajże. Albo Asanoha. W każdym razie jakoś tak podobnie do imienia matki. Poza tym samo zachowanie Hao w pierwszym wcieleniu było dziwne. Mnie się wydaje, że on to reishi miał od urodzenia (sprawa tego, skąd ono się w ogóle bierze nadal jest dla mnie niewyjaśniona). Z tego co pamiętam, to w mandze w tych rozdziałach które pokazywały jego pierwsze wcielenie on już chodził taki przymulony, znaczy smutaśny. Aczkolwiek, mieszkali w odosobnieniu, więc nienawiść do ludzi wykiełkowała w nim później, po tym jak zamordowali Asano-hę a on na własną rękę przyglądał się ludziom i ich dziwnym zachowaniom.
    Ych, ych. Żem się rozpisała. Coraz bardziej lubię tą Kimiko, chociaż ona taka nie w moim stylu jest xD Teraz mogę się z nią łączyć w bólu, bo sama jestem przeziębiona xD
    Ciekawie się zapowiada z tymi talizmanami. Poza tym ten jej stróż jest fajny. Ja też takiego kcem xD Nie sprzedajesz ich może? xD
    Ach, zapomniałam. Mogłabyś mnie informować o nowych notkach na why-i-have-to-fight.blogspot.com? Byłabym wdzięczna ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Najpierw, muszę bardzo pochwalic Twój gust muzyczny. ^^ Najpierw MCR, potem Metallica... No normalnie Cię za te zespoły uwielbiam. x3
    Szczerze współczuję Kimiko zatkanego nosa, bo ja również siedzę w domu przeziębiona.
    Teraz przyczepię się do koloru włosów matki Hao. Piszesz o niej, jako o szatynce, a ciocia Wikipedia mówi, że Asano-ha była - nomen-omen- blondynką. Stąd się wzięły u niektórych powiązania owej blondynki z Anną. To tak, na marginesie.
    Jeśli piszesz w czasie teraźniejszym i w 1 os., to osoby ani czasu nie zmieniaj. Jest to okropny błąd, który zauważyłam w ostatnich dwóch notkach. No, chyba że w niektórych miejscach zapomniałaś dopisać 'ę', to zwracam honor.
    Z niecierpliwością czekam na next i sayonara. ;3
    PS. Na mankin-stories.blogspot.com ukazał się długo oczekiwany nowy rozdział. Zapraszam. ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach, ach. Przypomniałam sobie (wiem, szybko). Anna miała reishi od urodzenia. Hao dostał reishi od Ohachiyo, demona. Ohachiyo zgodził się mu pomóc w czymś-tam, a kiedy walczyli Hao się zagalopował i chyba zużył całe reiyoku demona przez co ten zniknął a Mappa dostał reishi na stałe. To wszystko było w specjalu do sk, 'Mappa Doiji'. Pomyliło mi się to wszystko z Anną, która akurat reishi miała z niewyjaśnionych przyczyn.
    Demonka sobie z chęcią zabiorę ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Niah! Hab nie chodziło o wstawianie "sanów", bo jak ktoś po polsku pisze, to to czasem sztucznie wychodzi. Po prostu, myślałam o zostawieniu formy "pani", jako że Keiko jest od Kimiko dość sporo starsza, a Japończycy lubią zachowywać odpowiednio dużą ilość szacunku. Szczególnie w momencie, kiedy jest to tak poważana, tradycyjna rodzina. Niom, ale to nie jest rzecz, za którą wieszają, więc ok.
    BTW u Hab nowa notka! Niah!

    OdpowiedzUsuń
  8. Niedobór Lena mi nie przeszkadza. A przeszłość Hao jak zawsze czytam z przyjemnością. Chociaż szkoda, że obecny nie skomentował w żaden sposób samej swojej przeszłości czy chęci poznania jej przez Yoh.
    Kimiko... szkoda, że nie wyjaśniła skąd wytrzasnęła takiego stróża, całkiem sympatycznego zresztą. A wzmianka o Empatii tylko bardziej mnie ciekawi.
    Nie sądziłam, że z Keiko taka kochana mamusia, że ciasteczka piecze na przyjazd synka^^ A Miki nagle pojawiający się przed człowiekiem...To powinno być zakazane^^ Szok Kimiko jest całkiem zrozumiały.
    Cyba powinnam napisać dłuższy komentarz do tak długiej notki, ale po dwóch godzinach snu raczej nic mi z tego nie wyjdzie. Obiecuję poprawę następnym razem:)
    Pozdrawiam.
    PS: u mnie kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nowa notka na why-i-have-to-fight.blogspot.com
    Czy coś.

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak, Anna myśli o Hao jak o księżniczce xD i to jest potwierdzone naukowo xD
    Ah, ah. Jedzenie. Ja nie wnikam w to co kto Hao powiedział. I nie wnikam, jak skończył. Wiesz, bo to taki dziwny człowiek jest xD
    Jeśli chodzi o to pilnowanie, to przede wszystkim, nie bierz tego dosłownie. Po drugie, nawet jak bierzesz to dosłownie, to Opacho jednak coś potrafi, w końcu brała udział w turnieju. Co prawda ilość jej furyoku jest raczej marna, ale dziewczyna ma pewne umiejętności, które dają jej przewagę xD I to wszystko jest z mangi.
    Ych. Jeśli chodzi o Ash i jej perypetie... w sumie to jest taki element, który będzie się bardzo wolno tłumaczył... bo nie mogę wszystkiego wystawić od razu, nie? ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Opacho w mandze miała więcej umiejętności. Chociaż nie jest wytłumaczone, jak je zdobyła...
    Ash... W sumie to belka, adres bloga i imie bohaterki są z jednej piosenki, którą swego czasu byłam oczarowana. Poza tym, uznałam, że imię oznaczające popiół to całkiem fajne nawiązanie do pewnych rzeczy. Od razu mówię, że rodziców ani domu nikt jej nie spalił xD
    Opacho została wykorzystana jako coś w rodzaju gołębia pocztowego (albo sowy). No i w sumie to masz rację, Ash teraz będzie musiała się biednym dzieckiem zająć.

    OdpowiedzUsuń
  12. Och, tego z nie było w planach xD Zbliżenie Anny i Ash za pomocą Opacho, cóż za szatański plan xD
    Możesz się produkować. Ja chętnie posłucham, co ci do głowy przyszło.

    OdpowiedzUsuń
  13. Widze, że większość teorii jest bardzo dosłowna xD Generalnie to raczej chodziło o nawiązanie do Hao, bo oczywiście Nel jako dziki fangirl nie mogła zostawić tego tak bez znaczenia... Ale musze przyznać, że ciekawe masz pomysły xD Nie obrazisz się jak coś kiedyś wykorzystam? (może jakieś specjale, na przykład z tym tańcem w kiblu xD) No i wcześniej wspominałaś o tym jej ubieraniu się na szaro xD Generalnie, to ja najpierw znalazłam zdjęcie potem wymyśliłam do tego historię. Więc było imię Ash które nawiązuje do Hao a nazwisko jest przypadkowe. Tylko że pomyślałam, że Opacho mogłaby jakoś fajnie panią Popiół nazywać... Więc jest Tanu-chan co teoretycznie ma być skrótem od Tanuki a Tanuki oznacza, też teoretycznie, szopa... który jest szary! ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  14. Eeeee... czekaj, czekaj. Wlaściwie to chodzi tylko o to, że Hao ma te swoje piromańskie zapędy... znaczy, chodzi o sam fakt popiołu i władzy nad ogniem... znaczy... nie wiem =-= Myśle, że to jest coś, co każdy powinien sam zinterpretować...
    Ach, ach. Jestem Popiół Szop... tylko, że to takie męskie imię xD
    Opacho jest na innych prawach xD Ona jest przecież 'przyjaciółką' Hao (kolejny motyw z mangi... chyba się uzależniłam...), więc ona ma przywileje xD

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja może opening z pokemonów niekoniecznie, ale z sk, po polsku, to już będzie xD
    Popółka? to chyba by było Ash-chan...
    Sam Yoh wziął i na oczach wszystkich, kiedy nawet był przekaz na żywo do tv, powiedział, że Hao nie ma przyjaciół xD
    Och, ja też nie zamierzam dorastać, nie jesteś sama xD

    OdpowiedzUsuń
  16. Myśle, że przyswajalność tekstów piosenek jest u każdego na wyższym poziomie niż szkolne regułki xD
    A mało snu + późna pora + za dużo cukru = ?
    Tak, ja na serio z tym Yoh. Osobieście, też mnie to zwaliło z nóg. Albo raczej z fotela xD
    Dorośli są źli @-@

    OdpowiedzUsuń
  17. nowy rozdział na http://asakura-no-futago.blog.onet.pl/ :)zapraszam:)

    OdpowiedzUsuń
  18. http://day-night-lien.blogspot.com -nowy rozdział, zapraszam)

    OdpowiedzUsuń
  19. Hm...nie bardzo wiem co napisać. Musisz mi to wybaczyć,gdyż ciągle jestem rozkojarzona po męczacej podróży do domu. Jak ja tęskniłam za Polską! Do tego nie miałam dostępu do blogów i muzyki,a...czekaj liczę...7 książek i 2 mangi które miałam ze sobą przeczytałam prawie tydzień przed powrotem! Jak ja się nudziłam T-T
    Czekaj,czy ja ci się właśnie wyżalam? Oj^^
    No do notki. JA KCEM WIEDZIEĆ CO DALEJ!!!
    Chyba się powtarzam,Lien napisałam to samo o.O
    Czekaj, posłucham sobie czegoś...może Evanescence i mi przejdzie. Jestem strasznie ciekawa o co chodzi z tą Przepowiednią i mam nadzieję że jutro się wszystkiego dowiem. Narazie spadam,mam dużo roboty^^ Strzałka.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ło matko, mam nowy modem i mogę skomentować xD
    Musiałam mocno walczyć, aby podłączyli mi go jeszcze dzisiaj, ale do rzeczy, do rzeczy, kochana ^^
    W tej notce Kimiko podobała mi się dużo bardziej i muszę Ci wesoło zakomunikować, że pragnę Cię udusić za przerwanie W TAKIM MOMENCIE fragmentu z Przepowiednią Nocy (świetna nazwa, wiesz?). Powstrzymam jednak te nieszczęsne mordercze zapędy, gdyż ktoś musi mi tę sprawę rozwikłać, prawda?
    No, a Miki jak zawsze bezbłędny. Nie ma to jak straszenie wszystkich nowych przyjaciół jego syna xD.
    A Haoś to miał taką smutną przeszłość T.T
    I jak mogłaś zabić tę wiewiórkę? T.T
    Mnie jest teraz bardzo przykro z jej powodu... I z powodu mamy Haosia oczywiście też.
    Tak, Rena nie było, ale kto by się teraz tym przejmował xD Był Yoh xD
    Ach! Kochana! Trafiłaś idealnie w mój gust muzyczny! Brakuje mi tam tylko Nickelbacka, Linkin Park i Breaking Benjamin xD
    Wrrr..., ale mam dużo zaległości.
    Ale powiem Ci, że są też dobre strony tego, że nie miałam internetu. Mogłam spokojnie napisać notkę w wordzie xD
    Dobra, u Ciebie post był naprawdę bardzo dobry, chyba najlepszy z dotychczasowych, więc nie mogę się doczekać następnego, który będzie... Jutro xD
    I serdecznie zapraszam do mnie, ponieważ pojawił się tam nowy rozdział xD

    OdpowiedzUsuń
  21. Nowa notka na http://bracia-asakura.blog.onet.pl/
    Zapraszam serdecznie^^

    OdpowiedzUsuń