Proszę o kulturę, uzasadnioną krytykę, szczere opinie. To wszystko z mojej strony, dziękuję i życzę miłej lektury...

sobota, 6 sierpnia 2011

4. Szykują się zmiany


HAO

Siedzę na parapecie w pokoju braciszka. Chłopak śpi jak zabity, nie zważając uwagi na chrapanie dochodzące zza ściany. Jednakże, dzisiejszej nocy mnie ono też nie przeszkadza. Wyjątkowy dobry humor zawdzięczam Królowi Duchów i temu, iż jestem w dziewiątce wyznaczonej do jakiegoś zadania. Jestem najpotężniejszym szamanem stąpającym po ziemi i jest to oczywiste, jednak ta wiadomość niesie ze sobą kolejną - niedługo całkowicie powrócę na ziemie. Nic nie zrobię, jeżeli będę mógł tylko obserwować. Swoją drogą zastanawiam się, co takiego wymyślił sobie Król. Jeszcze nie słyszałem by wyznaczał jakiekolwiek zadania komuś innemu spoza Rady Szamanów, a bądź co bądź, swoje przeżyłem. Wychodzę z pokoju i idę korytarzem w stronę schodów prowadzących na dach. Może i mógłbym po prostu się tam przenieść przenikając przez sufit jednak wole zachować pozory normalności. Mijam drzwi rudowłosej i znowu zaczynam myśleć o jej osobie. Na pewno ukrywa swoją energie duchową, gdyż niemożliwe by Król wybrał do jakiejkolwiek misji kogoś słabego. Tylko dlaczego? Co taka dziewczynka może ukrywać? Coraz więcej pytań pozostaje bez odpowiedzi. Jestem już na zewnątrz i przenoszę wzrok na firmament usłany gwiazdami. Dzisiejsze bezchmurne niebo zagwarantowało miły dla oczu widok. Księżyc góruje wysoko na niebie oświetlając cały dom srebrnymi promieniami.

LEN

  Otwieram oczy i kieruje wzrok na okno. Słońce dopiero zaczyna wschodzić. Wstaje z łóżka, tym samym patrząc na zegar, który powiadamia mnie, iż zbliża się 5 nad ranem. Ziewam i przeciągam się. Spóźniliśmy się wczoraj na kolacje przez narzekania Treya na zbyt krótki odpoczynek w czasie treningu i musiałem iść spać z pustym żołądkiem. Wychodzę z pokoju i kieruje swoje kroki do kuchni. Otwieram lodówkę, jednak okazuje się, że jedyną pozostałością po jakimkolwiek jedzeniu jest śmietana, kilka jajek oraz woda w butelkach. Wzdycham cicho, próbując zapamiętać by ochrzanić Treya by nie wyjadał wszystkiego w środku nocy. Na szczęście przewidując pustki w lodówce, schowałem w jednej z szafek butelkę mleka. Opieram się o parapet, wyglądając przez okno nieprzytomnym wzrokiem, gdy słyszę kroki na schodach. Cofam się w róg pokoju, by zostać niezauważonym. Dziwię się gdy widzę rudowłosą. Ma na sobie luźną koszulkę z dużym numerem 4 na plecach oraz mniejszym z przodu. Jest to typowa koszulka jaką mają koszykarki. Było widać też krótkie spodenki od dresu. Otwiera lodówkę, jednak widząc pustą zawartość jęknęła cicho z niezadowolenia.  
— Przyzwyczajaj się. W tym domu nigdy nie ma nic do jedzenia — odzywam się. Ona słysząc mój głos podskakuje i o mało nie upuszcza butelki wody, którą wyjęła. Uśmiecham się widząc ten widok, następnie robię krok do przodu by być bardziej widocznym. Napotykam spojrzenie niebieskookiej, uśmiecha się.
 — Dzień dobry— mówi energicznie — wystarczy mi woda — dodaje, nie zmieniając wyrazu twarzy. Wyglądała jakby wczesna pora nie przeszkadzała jej.  
— Wcześnie wstajesz — zauważam. Kimiko wzruszyła ramionami.
— Ty też — mówi — i lubisz straszyć ludzi — śmieje się. Przez chwile zastanawiam się czy ona jest nad aktywna czy to ja mam niedobory energii.
 — Zawsze jesteś taka wesoła czy dzisiaj to jest jakaś specjalna okazja? — pytam. Wieczny uśmiech na twarzy. Kogoś mi to przypomina.
— Dzień bez uśmiechu to dzień stracony, panie Tao — odpowiada z entuzjazmem wskazując na mnie ręką z butelką. Odwraca się i powoli idzie w stronę drzwi. Zwracam uwagę na adidasy na jej nogach.
— Wychodzisz?— zdziwiłem się.
— Będę biegać — odwraca się do mnie i kolejny uśmiech rozkwita na jej twarzy. Może dałoby się zasilić mieszkanie jej energią? — Ulice są jeszcze puste — usprawiedliwia wczesną porę. Po chwili żegna się uśmiechem i już jej nie ma, a ja wracam do swojego pokoju. Mam nadzieje, że jeszcze uda mi się zasnąć.
Tym razem budzą mnie promienie słońca, rażące mnie w twarz. Biorę poranny prysznic i zmierzam ku kuchni. Panuje tu zamieszanie. Gdy staje w progu, zauważam iż wstałem ostatni.
— Patrzcie kto się wreszcie obudził!— krzyczy Sopelek. Rzadki widok widzieć go głośnego z samego rana. Ignoruje go jednak i siadam na swoim miejscu. Na śniadanie są kanapki z szynką, serem i sałatą bądź jajecznica. Ciekawe czy Ryo chowa jedzenie przed Treyem.
— Ren, widziałeś Kimiko? — pyta blondynka. Rozglądam się po pokoju. Faktycznie zapomniałem na chwilę, że dziewczyna tutaj zamieszkała.
— Ostatnim razem gdy szła biegać — mówię spokojnie — pewnie odsypia —dodaje i już chcę wgryźć się w kanapkę gdy Ryo zaczyna dramatyzować.
— Ta dobra duszyczka zrobiła rano zakupy, zostawiła nawet kartkę życząc nam smacznego a teraz gdzieś przepadła! — uważam, że przesadza i wywracam oczami. Przecież dziewczyna nie mogła tak po prostu wyparować. Zaraz wróci i będzie po sprawie.
— Kiedy się widzieliście? — dopytuje się Anna. Czy to jest spowiedź!? Nie można nawet zjeść spokojnie śniadania. Nabieram powietrza do płuc, próbując zachować spokój. Odetchnąłem po chwili.
— Około piątej — na te słowa niebiesko-włosy zakrztusił się.
— CO ROBIŁEŚ O PIĄTEJ RANO?! — krzyczy a ja zbliżam się do końca mojej cierpliwości. Wzdycham cicho i zabieram parę kanapek i wstaje od stołu z postanowieniem, iż zjem w pokoju. Wychodząc zauważam, iż zegar wybił 9. Ciekawe gdzie podziewa się Pani Wieczny Uśmiech.
— Za 10 minut trening!— Słyszę jeszcze krzyk medium.

HOROHORO

Anna nas kiedyś wykończy. Tak wcześnie moje mięśnie omawiają współpracy! Jesteśmy właśnie w trakcie 30 km. Może gdybyśmy mogli jeść większe śniadanie, lepiej by się trenowało. Eh, ciekawe kiedy przerwa. Itako wybrała dla nas nową trasę. Dłuższą, nową trasę. Krzywię się myśląc o tym. Yoh oraz krótko-majtek spekulowali, iż chce byśmy po drodze znaleźli tę nową. W końcu Kimiko uniknęła jej treningu, co mogło lekko rozzłościć blondynkę.
— Możemy odpocząć? — pytam po raz kolejny z nadzieją w głosie. Jednak zanim ktokolwiek mi odpowiedzieć, wpadam na Yoh, który nagle zatrzymuje się.
— Staary, mógłbyś uważać — mówię.
— To chyba ona — odpowiada a ja przenoszę wzrok w tym samym kierunku co szatyn. Po przeciwnej stronie idzie dziewczyna ubrana w dłuższy zielony sweter, na szyi ma zawinięta jakąś chustkę. Ma jeansowe spodnie ¾ z lekko opuszczonym krokiem oraz trampki w tym samym kolorze co sweter. Włosy związane w wysokiego koka a słuchawki w uszach. Idzie powoli, z rękoma w kieszeniach, głowę ma lekko zadartą w górę, jakby nie patrzyła przed siebie tylko w niebo. Był łatwy sposób by przekonać się czy to niebieskooka.
— Kimiko! — krzyczę najgłośniej jak potrafię.
— To na nic, ma słuchawki w uszach — mówi Ren po czym rusza dalej przed siebie. Próbuje jeszcze raz i o dziwo dziewczyna zatrzymuje się, i rozgląda wyjmując jedną słuchawkę z ucha. Gdy nas zauważa uśmiech wykwitł na jej twarzy, podnosi wysoko rękę i zaczyna nam machać. Całą grupą, nie wliczając krótko-majtka, podbiegamy przez trawnik do rudowłosej.
 — Poranny trening, co? — zagaja. Nie wygląda jakby wstała o piątej. Kto w ogóle słyszał by dobrowolnie wychodzić z łóżka o tej godzinie?  
— Taaa, Anna nas wysłała — odparł Yoh.
— Gdybyś była w domu, biegłabyś razem z nami — dodaje.
— Wątpię — odpowiada szczerze oraz takim tonem, jakby była tego pewna. Biedaczka, nie wie co to mieszkać z Anną pod jednym dachem.
— Tak w ogóle to gdzie byłaś rano? — pyta Choco. Nawet on może zadać ważne pytanie.
— Na spacerze — przybiera taki wyraz twarzy jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie by o tej godzinie wychodzić z domu — miałam nadzieje, iż wcześnie rano ulice są jeszcze puste. Ma się wtedy wrażenie jakby miasto opustoszało, jednak tutaj chyba o każdej porze da się kogoś spotkać, w przeciwieństwie do mojego poprzedniego osiedla. No i trochę się zgubiłam — wyjaśnia.
— Zgubiłaś? — pyta zdziwiony Yoh.
— Jestem pierwszy raz w tej części Tokio — usprawiedliwia się — zamyśliłam się trochę i straciłam orientacje — śmieje się z własnej nieuwagi i zaczyna skubać rękaw. Nagle w mojej głowie pojawia się pewien genialny pomysł.
— W takim razie, wracamy do domu! — mówię rozentuzjazmowany.
— A wasz trening?— pyta zaskoczona.
— Nie możemy pozwolić byś błąkała się po nieznanej okolicy — zaczynam mówić szybko — poza tym, Ren dokończy go za nas — śmieje się i zawracam. Przez ten trening zgłodniałem. Ciekawe co jest w lodówce.

KIMIKO
Po powrocie do domu, kieruje kroki ku swojemu pokoju. W przeciwieństwie do wcześniejszych w jakich mogłam mieszkać ten jest niesamowicie duży, przez co czuję się trochę nieswojo. Ściany są pomalowane na jasną zieleń, a pierwsze co rzuciło mi się w oczy było duże jak na jednoosobowe łózko przy ścianie oraz duża szafa naprzeciwko drzwi. Staję na środku. To naprawdę dziwne uczucie, bym z jednego miejsca nie mogła dosięgnąć większości rzeczy znajdujących się w środku. Cicho chichocze i podchodzę do biurka. Wygrzebuje spomiędzy książek oraz albumów muzycznych notes oprawiony w grubą okładkę oraz biorę parę ołówków. Wszyscy są w salonie, dlatego dołączam do nich. Podchodzę do okna i siadam na parapecie. Jaka to miła odmiana widzieć z mieszkania zieleń. Lecz pomimo tych wszystkich dobrych zmian, zaczynam tęsknić za poranną kawą Nathaniela oraz jego cichego dobranoc gdy wracał wieczorem do mieszkania i zaglądał do mojego pokoju by zobaczyć czy aby na pewno jestem u siebie. Muszę go odwiedzić. Jutro niedziela, tak to będzie dobry dzień, wątpię bym w środku tygodnia znalazła więcej wolnego czasu. Rozglądam się po salonie, przyglądając wszystkim zgromadzonym. Bardzo łatwo przywiązać się do tej grupy szamanów. Uśmiecham się pod nosem. W tej chwili wchodzi Yoh i gdy przyglądam się jego osobie coś przykuwa moją uwagę.

TAMAO

Siedzę obok Jun i Piliki słuchając ich rozmowy. Kątem oka zauważam Yoh wchodzącego do salonu. Napotkał mój wzrok i uśmiecha się, przez co poczuję jak na moją twarz wypływają rumieńce, dlatego szybko spuszczam wzrok. Czemu zawsze zachowuje się tak samo? Czemu nie mogę zebrać w sobie odwagi by przezwyciężyć moją nieśmiałość? Wzdycham. Zawsze się nad tym zastanawiam, jednak nigdy nie udaje mi się zmienić niczego w moim zachowaniu. Lekko zaciskam dłoń na krawędzi koszulki.
— Yoh, czy mogę prosić Cię o przysługę? — patrzę w stronę Kimiko. Dziewczyna wydaje się sympatyczną osobą. Marszczy lekko brwi jakby zastanawiała się nad czymś.
— Eee, jasne? — odpowiada niepewnie Yoh. Rudowłosa zeskakuje z parapetu, podchodzi do niego i chwyta go za rękaw koszuli. Ciągnie go do każdego w pokoju i przyglądała się mu uważnie. Jednak nie patrzy bezpośrednio na szatyna, tylko, jakby wokoło niego. Przyciągnęła Yoh blisko mnie.
— Hmm — lekki uśmiech zagościł na jej twarzy a ja oblewam się jeszcze większymi różowymi plamami.
— Mógłbym wiedzieć co robicie? — Ten głos należy do złotookiego. Stoi w drzwiach lekko dysząc. Dopiero wrócił z treningu.
— Ren podejdź proszę do Yoh — mówi wesoło Kimiko. Ten niepewnie zrobił to, o co go poprosiła. Uśmiechnęła się i wróciła na parapet. Każdy czekał na wyjaśnienia jednak rudowłosa zamilkła.
— Czy ktoś mi powie co się dzieje? — pyta coraz bardziej zirytowany Tao.
— Sam chciałbym wiedzieć — mówi Yoh po czym drapie się z tyłu głowy.
— Więc? — tym razem pyta blondynka, która też zaczyna się niecierpliwić. Kimiko wzdycha i zaczyna przyglądać się swoim paznokciom.
— Jedną z moich umiejętności jest Empatia — zaczyna — wiecie co to jest? — pyta lekko przechylając swoją głowę w naszą stronę i patrzy na nas spod grzywki.
— Oczywiście — odpowiada Anna w tym samym czasie przełączając program w telewizji.
— Eee, wiemy? — pyta niepewnie Trey. Niebieskooka śmieje się i zaczyna tłumaczyć.
— Empatia to zdolność rozumienia innych ludzi, ich uczuć oraz potrzeb. Jednak zawsze powtarzam, iż szanuję cudzą prywatność, tę uczuciową jak i umysłową...
— Umysłową? Umiesz czytać w myślach? — przerywa jej Tao a ona niewinnie się uśmiecha i wzrusza ramionami.
— Aha — mówi — przez to, iż na początku nie kontrolowałam umiejętności Empatii, odczuwałam wszystkie uczucia z otoczenia, co spowodowało uaktywnieniem się Reishi, przez co musiałam spędzić wiele miesięcy w osamotnieniu nim nauczyłam się w kontrolować obie te umiejętności — Uśmiecha się smutno. Najwyraźniej nie są to najlepsze jej wspomnienia. — Kontynuując, nie mieszam się w niczyje myśli i uczucia. Jednak każdego człowieka otacza Aura. Są to kolory które otaczają wszystko co żyje, przez co wiem jakie uczucia przeważają w danej osobie, zwierzęciu — przerywa by zaczerpnąć powietrza. Kieruje swój wzrok na Rena i kontynuuje — Aura zmienia swoją barwę gdy przebywamy blisko jakiejś osoby, którą znamy i darzymy jakimkolwiek uczuciem. Dlatego przesuwałam Yoh do każdego z was – czuję jej wzrok skupiony ponownie na mnie, chowam twarz za włosami i uporczywie przyglądam się podłodze, tworzy przecież ona taki ciekawy wzór — zobaczyłam strzępki informacji na temat waszych uczuć we wzajemnym stosunku i jakie kolory zaczęła przybierać jego aura. — kończy swój wywód po czym zaczyna skubać czarny lakier z paznokcia.

HAO

— Tylko po co? — pyta młody Tao. Ta dziewczyna jest niebywale interesująca. Ciekawe co jeszcze trzyma w sekrecie. Nie zdziwił bym się, gdyby okazała się bardzo silną szamanką. Może uda mi się nawet w przyszłości namówić ją, by przyłączyła się do mnie, kiedy tylko odzyskam ciało.
— Nie wiem jak to wyjaśnić — odpowiada cicho i przenosi swój wzrok za okno — każdy z was ma swój indywidualny główny kolor aury. Jest to spowodowane różnymi warunkami dorastania oraz doświadczeniami jakie was spotkały. Jednak Aura nie jest jednym kolorem, ponieważ nie jest jednym uczuciem. Do tego muszę dodać, iż to nie jest tak by jeden kolor odpowiadał jednemu uczuciu. Nie wiem... nie mogę powiedzieć, że czerwony równa się złości a żółty – radości. Każdy człowiek ma swoje indywidualne odpowiedniki i nie wiadome jest na czym dokładnie to polega, jednak nie znając danej osoby i tak potrafię rozróżnić uczucia. Trochę ciężko to wytłumaczyć — przerwała na chwilę i zaśmiała się cicho. Zawsze wiedziałem, że ten dar jest dość wyjątkowym i trudnym do opisania, jednak na swojej drodze, przez całe trzy wcielenia spotkałem tylko jedną osobę z tą umiejętnością. Dziewczyna wpatruje się ciągle w widok za oknem. – Kiedy pierwszy raz was zobaczyłam, pierwsze co zrobiłam, było przyjrzenie się waszym aurom. Nie wiem czy powinnam je opisywać. — dokończa cicho. Najwyraźniej czuje się nieswojo, przyznając się do tego co już wie. — Najbardziej zaintrygował mnie wtedy Ren. — posyła mu lekki uśmiech a następnie wbija wzrok w sufit — A co do sprawy z Yoh... Zdawało mi się po prostu...— wzdycha cicho i zaczyna rozmasowywać skronie, następnie znowu się śmieje — to głupota wiem... — przenosi wzrok na Yoh — to jest tak jakbym weszła w twoje życie prywatne. Nie wiem czy powinnam mówić to przy wszystkich — dodaje.
— Spoko — mówi Yoh, uśmiechając się — I tak bym im powtórzył — dodaje. Rudowłosa kiwa głową na znak iż rozumie, po czym lekko marszczy brwi.
—Widzisz Yoh, twoja aura jest jaskrawa, jednak blisko serca staje się matowa. To jest tak jakbyś ukrywał w sobie pewne uczucia, to są właśnie te pytania o które nigdy nie zapytałeś, a które męczą Cię od środka.— Nie przerywała kontaktu wzrokowego z braciszkiem, który wygląda na zmieszanego. — Jednak przez chwilę była inna. Nie wiem dlaczego zaczęła mieszać się z czernią, czerwienią i zielenią. To nie były negatywne uczucia, to... było dziwne, lecz kiedy stanąłeś obok każdego z przyjaciół, nie wydarzyło się nic podobnego — zaśmiała się cicho — cokolwiek się stało nie wiem co. Niewiedza jest beznadziejna – dodała na koniec. Z tym mogłem się z nią zgodzić.
— À propos niewiedzy — rozpoczął nieudany komik, jednak powstrzymało go Guan Dao Rena. Wszyscy roześmiali się widząc tę scenę i wrócili do poprzednich czynności. Z napiętej atmosfery nie pozostało nic. Nawet Yoh włącza się w rozmowę z przyjaciółmi. Zauważam, iż Aizawa ciągle śledzi szatyna kątem oka. Cóż, i tak nic się nie stanie jeżeli spróbuję. Podchodzę powoli do brata i staje obok niego. Niebieskooka otwiera ze zdziwienia oczy i zaczyna coś szkicować w swoim zeszycie. Podchodzę do niej i czekam na efekt końcowy. Jest to szybki szkic Yoh, który siedział na podłodze i śmiał się. Wygląda na to, iż dziewczyna ma talent do rysunku. Wokół brata delikatnie zarysowała jego aurę, w którą z jednej strony nachodziła ciemniejsza. Jednak wyglądało to tak, jakby pasowały do siebie. Interesujące. Dziewczyna zabiera swój notes i wychodzi z pokoju. Ja pozostałem przy oknie, zastanawiając się nad obecną sytuacją.

***

— Skoro już wszyscy odpoczęli po obiedzie — odezwała się blondynka nie odrywając wzroku od książki, którą czytała – wybierzecie się na trening — zbiorowy jęk rozległ się po kuchni. Tylko rudowłosej nie schodził uśmiech z twarzy.
— Wcale nie rozumiem dlaczego jest Ci tak wesoło — odezwał się pod nosem Trey. Ta tylko się zaśmiała i zeskoczyła z kanapy.
— Anno, możemy porozmawiać? — zapytała podchodząc do Itako. Chwyciła ją za nadgarstek i wyprowadziła z salonu. Zapanowała w pomieszczeniu cisza, po chwili dziewczyny wróciły, a rudowłosa powróciła do oglądania telewizji wygodnie rozkładając się na całej długości kanapy. Twarz blondynki nie zdradzała większych emocji.
— Czy wy na coś czekacie?— zapytała medium zimnym tonem.
— ale...— rozpoczął szaman z północy patrząc na Kimiko, która widząc jego minę uśmiechnęła się ponownie wstała i nachyliła się nad Treyem, który siedział na podłodze.
— Miłego treningu – powiedziała mu do ucha i zaśmiała się.


— To jest niesprawiedliwe – ponowie narzekał Horohoro. Szamani byli już w połowie swojego treningu — niby dlaczego ona nie musi trenować z nami? Przecież też jest wyznaczona w tej dziewiątce — kontynuował swój wywód.
— Musiała mieć swoje powody Trey — odparł Yoh — w końcu by zwolnić się z treningu Anny, trzeba mieć dobrą wymówkę — zaśmiał się.
— Jeżeli będziecie dłużej gadać, będziemy musieli zrobić przerwę bo niebieska czapka się zmęczy, przez co znowu spóźnimy się na kolacje a ja nie mam zamiaru ponownie iść spać z pustym żołądkiem — wtrącił Ren i znacznie wyprzedził przyjaciół.
— Co racja, to racja — westchnął szatyn. Założył słuchawki i przez resztę treningu nikt nie odzywał się.

YOH

Gdy wracamy do domu wszyscy jesteśmy jednego zdania – zgłodnieliśmy. Anna postarała się byśmy w wolnym czasie wzmocnili nasze umiejętności. Przynajmniej powiedziała mi, iż nie będzie wieczornego treningu.
— SHOICHI! To nie jest śmieszne — dotarł do nas podniesiony głos Kimiko. Patrzymy po sobie i szybciej kierujemy nasze kroki ku kuchni. Staję w drzwiach i otwieram usta ze zdziwienia. Rudowłosa trzyma serdeczny palec lewej ręki przy ustach, jednak dało zobaczyć ścieżkę krwi, która zdążyła spłynąć jej już wzdłuż dłoni. Opiera się plecami o blat a na parapecie siedzi mężczyzna o średniej długości blond włosach m ubrany na czarno w koszulę i jeansy. Zeskakuje na podłogę i obdarza nas przelotnym spojrzeniem jednak nie odzywa się. Kim do licha, jest ten facet?
— Jesteś niezdara i tyle. To nie zabawka dla dzieci. Wsadź ten palec... — nie mógł dokończyć zdania, ponieważ musiał uchylić się by nie zostać trafionym przez nóż, który wbił się w szafkę powieszoną na ścianie za nim-...pod wodę — dokończył i zaczął się śmiać.
— Świetnie radze sobie z nożami – mówi rudowłosa po czym również się uśmiechnęła. Podchodzi i wyjmuje ostrze z szafki. Dopiero wtedy nas zauważa. Na początku wygląda na zaskoczoną a potem przepraszająco uśmiecha.
— Przepraszam Yoh. Wcale nie chciałam uszkodzić tej szafki. Gdyby ten idiota się nie odsunął nie byłoby żadnych szkód — Kiwam lekko głową nadal nie rozumiejąc o co chodzi. Blondyn nie przerwanie śmiejąc się pod nosem owija palec niebieskookiej białą materiałową chusteczką i znika. Tak, dosłownie wyparował pozostawiając po sobie na chwilę granatową mgiełkę. Kimiko omiata nas spojrzeniem. Musimy mieć komiczne miny ponieważ śmieje się
— Etto... ja może wyjaśnię — zaczyna — no więc, chciałam zrobić sobie kolacje, a że mój talent kucharski jest gorszy niż zerowy, więc skaleczyłam się w palec i Shoichi zaczął się ze mnie śmiać, no i trochę przesadziłam z reakcją, ale nawet nie widać by w szafce było jakieś wyszczerbienie. — znowu zaczyna szybko mówić a ja nadal nic nie rozumiem.
— Kto to był? — pytam. Dziewczyna odwraca się do zlewu i wkłada palec pod zimną wodę.
— Shoichi, chociaż ja wole nazywać go Sho. To mój stróż. - wytłumaczyła z uśmiechem obmywając rękę wodą.
— Duch stróż? — dziwi się Trey.
— To nie był duch Sopelku- odpowiada mu spokojnie Ren, który opiera się o framugę z założonymi przed sobą rękoma.
— Jak nie duch, to co? — tym razem pytam ja by wyprzedzić kłótnie Treya z Tao.
— Demon — mówi spokojnie rudowłosa po czym patrze na nas i uśmiech na jej twarzy powiększył się gdy spojrzała przez moje ramię — Ryo! Mogę mieć do Ciebie prośbę? Umiesz robić grzanki, prawda?! — zaczęła cieszyć się jak dziecko i minęła nas by podejść do przywódcy Beznadziejnych. Nie słyszę o czym rozmawiali jednak dopiero teraz dociera do mnie o czym poinformowała nas rudowłosa.
— DEMON?! - krzyczymy w tym samym momencie. Tylko Ren przyjmuje ten fakt ze spokojem, najprawdopodobniej zorientował się już na samym początku..
— Dokończcie tę rozmowę gdzie indziej ! Muszę zrobić kolację ! — Zaczął Ryo i wygania nas z kuchni zamykając za sobą drzwi. Kimiko krzyczy jeszcze „Dziękuję” i zwraca się w naszą stronę.
-Aha. Trochę nie posłuszny ale troskliwy demon — śmieje się i patrzy na chusteczkę zabarwioną na czerwień i lekko krzywi się — Może kiedyś opowiem wam jak stał się moim opiekunem, jednakże teraz muszę was na chwilę przeprosić — odwraca się na pięcie i już jej nie ma.
KIMIKO

  Opatrzyłam palec plastrem i zeszłam na dół. Jestem zła na Sho. Zawsze pojawia się w nieodpowiednim momencie a potem najzwyczajniej znika i to ja sama muszę wszystko tłumaczyć. Przecież nie mogłam teraz opowiedzieć im jak się poznaliśmy a on dobrze o tym wie. Wyglądam przez okno i widzę siedzącego pod wiśnią Rena. Postanawiam podejść do niego. Słońce powoli zaczyna zachodzić po szarym niebie. Tao siedzi opierając się o drzewo plecami do mnie. Stoję za nim i nie odzywam się słowem. Może jednak nie powinnam mu przeszkadzać i po prostu wrócić do mieszkania?  
— Długo zamierzasz tak stać? — pyta. Zaskakuje mnie jego spostrzegawczość, jednak od razu się uśmiecham. Obchodzę go i siadam naprzeciwko złotookiego po turecku. On mruży oczy przyglądając się mnie. Ja skupiłam swój wzrok na jego Aurze, która mnie martwi i jednocześnie fascynuje, tak samo jak wtedy gdy pierwszy raz go zobaczyłam.  
— Tak? — niecierpliwi się. Zapewne przeszkadzam mu w odpoczynku i w jego chwili spokoju. Chichoczę pod nosem.
— Mogę o coś zapytać? — łapię z nim kontakt wzrokowy.
— Właśnie to zrobiłaś — odpowiada ze złośliwym uśmiechem — zestaw pytań na dzień dzisiejszy wykorzystany —dodaje i wstaje z ziemi. Nie przejmuje się jego zachowaniem. Jest inteligenty, więc pewnie domyśla się o co chce go zapytać.
— Możesz sobie iść ale i tak to nie zmieni faktu, że jestem pełna uznania do twojej osoby Ren— mówię to wiedząc, że go zainteresuje i kładę się na trawie. On zaś odwraca się do mnie i unosi jedną brew w oczekiwaniu na ciąg dalszy mojej wypowiedzi — Rodzina Tao należy do jednych z najpotężniejszych rodów szamańskich, więc nie dziw się, że wiem o tobie co nieco — zaczynam i odwracam wzrok ku niebu — dobrze wiem, że zostałeś wychowany przez motto „Niszcz albo zostaniesz zniszczony”. Zawsze myślałam, że rodzina ma największy wpływ na osobowość i charakter, który zostaje komuś przez całe życie, jednak stoi przede mną wyjątek, który przeciwstawił się nienawiści a wpajano mu ją od dziecka — uśmiecham się wiedząc, że mam już poświęconą całą jego uwagę i mówię dalej — jednak chciałam Cię zapytać — opieram się na łokciach by lepiej widzieć twarz złotookiego — czemu, Ren? Czemu pomimo zmian jakie w tobie zaszły nadal się tego wypierasz? Nie mogę wszystkiego kontrolować Ren i chcąc nie chcąc dowiedziałam się więcej niż bym chciała. Gdy pierwszy raz Cię zobaczyłam, poczułam nienawiść i gniew. Czemu trzymasz to w sobie Ren? Czemu nie dopuszczasz przyjaciół do siebie? Gdy stanąłeś obok Yoh twoja Aura zablokowała wpływ Yoh. Czemu zdarzenia z przeszłości wpływają na twoją przyszłość? — milknę ze świadomością, że trochę się rozgadałam. Tao przygląda mi się przez chwilę po czym uśmiecha złośliwie.
— Dużo pytań jak na jedną chwilę — rzekł i odwraca się a ja patrze jak odchodzi. Wstaje z ziemi, otrzepuje spodnie i zadaje ostatnie pytanie.
  — Czego się boisz Ren?— zatrzymuje się i wzdryga. Idę przodem i mijam go, wiedząc, że chce zostać teraz sam. Wbiegam po schodach i znajduje się w swoim pokoju. Włączam płytę „The Black Parade” My Chemical Romance, biorę książkę do ręki siadam na parapecie. Uśmiecham się pod nosem. Resztę wieczoru spędzam razem z Edgarem Freemantlem oraz jego historią na odludnej wyspie na obrzeżach Florydy i przez chwilę chciałabym, by tak jak on wprowadzać w życie sceny, które namaluje.*

YOH

Stoję na dachu i przyglądam się ciemniejącemu niebu. W mojej głowie panuje mętlik wywołany przez Kimiko. Jej słowa ciągle brzmią w moich myślach. „ pytania o które nigdy nie zapytałeś, a które męczą Cię od środka” Zamykam oczy i pozwalam by wiatr wiał mi prosto w twarz.
— Yoh, wszystko w porządku? — Obok mnie pojawia się samuraj.
— Tak, Amidamaru — zaczynam, duch jednak milczy. Domyśla się, że potrzebuje chwili dla własnych myśli. Uśmiech przemyka przez moją twarz. Starałem się odepchnąć te myśli, jednak dzisiaj wróciły ze zdwojoną siłą. Jestem przyparty do muru przez swoje własne przekonania. Zabiłem człowieka. Nie ważne z jakiego powodu. Krew to krew. Braterska krew, jednakże... Zawsze powtarzałem, iż pomimo przeszłości Rena czy Amidamaru, nie można nazwać ich mordercami. Czyny Rena spowodowane były jego wychowaniem, jednakże teraz się zmienił. I właśnie dlatego nie mogę go tak nazywać. Jeżeli nazwałbym tak siebie, czy to nie byłaby hipokryzja? Całą swoją uwagę skupiłem na odgłosach jakie dochodziły do moich uszu.
— Nigdy nie wierzyłem, by ktokolwiek urodził się złym, Amidamaru. Ciężko uwierzyć mi, że Hao był taki jak my wszyscy a potem z dnia na dzień znikła z niego radość, miłość i dobro a została tylko czysta nienawiść i zło. W każdym jest dobro. A ja... a ja nawet nigdy nie zapytałem, dlaczego Hao stał się taki jaki był. Osądziłem go jak wszyscy — kończę mówić i stoję w ciszy. W głębi duszy wiedziałem, że miesiąc temu, coś się we mnie zmieniło.  

HAO

To dobrze, że Yoh ma jakiekolwiek wyrzuty sumienia. W końcu odebrał mi życie oraz okazje by spełnić marzenie. Przez niego teraz nie mogę nawet poczuć orzeźwiającego wiatru czy ciepła ognia. To wszystko jego wina. Tylko dlaczego świadomość, iż chce dowiedzieć się o mojej przeszłości mnie martwi?


* Edgar Freemantle, bohater książki Stephana Kinga „Ręka mistrza”.

 Z góry uprzedzam, że moje opowiadanie będzie przesączone przez tytuły książek czy nazw zespołów i piosenek. Według mnie to w małym stopniu przybliża bohaterów oraz sprawia, że są bardziej realistyczni. Szczerze mówiąc, ta notka ma swoją racje bytu tylko dlatego, że zawiera ważne informacje, które mają wpływ na przyszłość. Czytałam ją już tyle razy by wyłapać wszelkie nieścisłości i błędy, ze mogłabym napisać ją jeszcze raz i wyglądała by prawie identycznie *.* 

11 komentarzy:

  1. Dar Empatii jest bardzo użyteczny. Wiele można się dzięki niemu dowiedzieć o innych, jak widać na przykładzie Rena. "Czego się boisz?" To chyba najmądrzejsze pytanie jakie można zadać drugiemu człowiekowi, choć raczej nie należy się spodziewać odpowiedzi.
    Hao spodziewa się, że odzyska ciało? No, ciekawe czy się nie pomyli. Król Duchów może się wykazać swym poczuciem humoru. I ciekawy jest ten wpływ aury Hao na aurę Yoh. Domyślą się skąd się bierze? A może dałoby się dzięki temu jakoś skontaktować ze starszym bliźniakiem? Wiem, mam chorą wyobraźnię^^
    "Jesteśmy właśnie w trakcie 30 km"- taki błąd, który rzucił mi się w oczy. Nie można być w trakcie 30 km, to żadna czynność.
    Cóż, czekam na następną notkę.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Robi się ciekawie, nowa bohaterka zaczyna nieźle mieszać w życiu chłopaków, co?
    Zwłaszcza Yoh i Lena... właściwie jestem bardziej zainteresowana, co będzie z tym drugim.
    Twój Len mi się podoba, jest taki... Lenowaty. Nie zatracił swojej wredności, że tak to ujmę. I dobrze.
    Ciekawi mnie, co wyniknie z obecności Kimiko. Już zaczęła zadawać niewygodne pytania - jak więc potoczy się to wszystko dalej?

    OdpowiedzUsuń
  3. Łaaaaaa! (rzuca się na Izzie w geście zachwytu) Kochana, jak ja Cię kocham! Opisałaś trochę jako Tamao *.* (Dziecięcy błysk radości w oczach) Jak ja ją uwielbiam. Przepraszam, ale tak jest i teraz będę się tym ekscytować, więc komentarz może być nieco nieskładny. Masz całkowitą rację, jeśli chodzi o tytuły książek itd., między innymi dlatego w mojej ostatniej notce pojawiła się malinowa Earl Grey. Również myślę, że czytelnikowi jakoś łatwiej jest wtedy wyobrazić sobie daną sytuację i jest mu ona nieco bliższa.
    Kimiko ma niezwykle ciekawe zdolności. Coraz bardziej ją lubię. Intryguje mnie, tak samo jak jej relacje z Renem.
    Wiesz, że uwielbiam Cię również za długość notki? Tak, jak dla mnie była idealna. Dłuższa mogłaby znużyć po pewnym czasie, (nie to, żeby brakowało czegoś Twoim literackim zdolnościom, ale długie posty naprawdę męczą, niezależnie od jakości) natomiast gdyby była krótsza, to można by się wkurzyć z powodu zbyt małej dawki Twojego opowiadania. O matko, ale kręcę xD.
    Nie przejmuj się, zbyt mała ilość snu i euforia spowodowana pojawieniem się Tamao. I to jakim pojawieniem... xD Może Kimiko udałoby się jakoś ośmielić różowowłosą? No i w końcu wyznałaby Yoh swoje uczucia... Albo Hao xD. Mnie to wszystko jedno ^^" Widzisz, jaka ugodowa ze mnie persona. Eeee... Ale Ty wiesz, że ja jestem normalna, prawda? Ech, jak zaczynałam pisać ten komentarz, to byłam pierwsza, ale nic nie poradzę na to, że przez pierwsze 20 minut cieszyłam się jak głupia do monitora? T.T I już nie będę pierwsza.
    Czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. http://day-night-lien.blog.onet.pl -nowy rozdział, zapraszam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. nowy rozdział na http://asakura-twins.blog.onet.pl/ :)zapraszam:)
    a u Ciebie przeczytam jutro, ok?:)

    OdpowiedzUsuń
  6. I znowu spuźniona^^ Heh...takie życie. Notke przeczytałam na playstation, więc wybacz,ale nie pamiętam jej na tyle dobrze,aby napisać coś sensownego^^ Szczególnie że właśnie dostałam głupawki^^ Pamiętam że jak każda mi się podobała, a specjalista do którego sie zgłosiłam z tym ciągłym gapieniem się w żarówkę popełnieł samobójstwo...biedak. W każdym razie nowa notka na http://bracia-asakura.blog.onet.pl/ Zapraszam serdecznie! ^^^^^^ Ja chyba pownnam zgłosic się z tą głupawką do lekarza^^ Jeszczę sobie cos zrobię^^ Ale jeśli to zgłoszę, to prawdopodobnie będę miała kolejnego doktorka na sumieniu^^ Elo!

    OdpowiedzUsuń
  7. *-*
    Jesteś genialna. Bardzo genialna. Pomijając fakt, że każdy kto pisze opowiadania sk (oprócz mnie) jest genialny xD
    Kimiko mi się strasznie podoba. Co prawda na początku nie byłam co do niej przekonana, wydawała mi się po prostu żeńskim odpowiednikiem Yoh. Ale widzę, że całkiem sprytna jest xD "Czego się boisz?". Tak, to pytanie faktycznie można zadać każdemu. Widać, że mała umie wpływać na ludzi. Chyba trochę przesadziłaś z jej umiejętnościami. Jak dla mnie, sama empatia by wystarczyła, reishi to już pewna przesada. No i to trochę dziwne, że ona nauczyła się je kontrolować, jak Hao-sama nie mógł przez swoje kilka żyć. Chyba, że jej umiejętności nie pochodzą od demona, tylko mają inne źródło.
    Ja kcem ją po stronie Hao-samy! Tak, ona musi być po jego stronie. Najlepiej ją z nim zeswataj. Tylko najpierw oddaj mu ciało, bo tak bez to niezbyt wygodnie będzie xD
    Dobra, zaczynam fantazjować. Pisz dalej, pisz. Mnie się to podoba xD

    OdpowiedzUsuń
  8. jej... *-* świetny ten rozdział... moim skromnym zdaniem szukanie w nim błędów było zwykłą stratą czasu;P podoba mi się ta Kimiko;) jest wesoła, spostrzegawcza, tajemnicza i najważniejsze - ma sposób na AnnęXD to naprawdę rzadka umiejętnośćXD hmm... i czyżby w Haosiu coś powolutku zaczynało pękać...?;D i słusznie, bo jak niby nie pokochać takiego Yohsia?^^ przecież to wymarzony braciszek;) też takiego chcę^o^
    rozdział bardzo mi się podobał:)
    buziaczki i czekam na next:):):)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć^^ Nowy rozdział na http://bracia-asakura.blog.onet.pl/ Zapraszam serdecznie^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Cześć! Zmieniłam adres bloga: http://day-night-lien.blogspot.com/ Zapraszam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. http://day-night-lien.blogspot.com -nowy rozdział:)

    OdpowiedzUsuń